Listopadowe majaki
Za oknem szaro, a lenistwo
ciągnie do łóżka, zaś poduszka
w sny mnie chce zabrać drogą dżdżystą,
w krainę ciepła, gdzie cień utka
kapelusz szczęścia pełen słońca.
Leżę swobodnie wyciągnięty,
z boku gitary struna drżąca
niesie melodii miłe szepty,
wena zaś chłodzi mnie wachlarzem,
podrzuca wątki, sączy słowa.
W sonety zwiewnie myśli kładę,
a wokół cisza lśni baśniowa.
Wtem budzik robi gromkie larum,
i ginie słońce, szept, muzyka.
Zza okna wirus mknie ku gardłu,
a wena pierzchła. Przyszła grypa.
Komentarze (58)
Dzięki miłym Gościom za odwiedziny z komentarzami.
Pozdrawiam :)
A tak było pięknie.Szybkiego powrotu do zdrowia
życzę.Pozdrawiam.
I będzie kuracja z weną...
Pozdrawiam niedzielnie:)
No to ci zamiana....a sio z grypą....
fajny wiersz...a jaki błogi i leniwy...
pozdrawiam serdecznie:)
Nie powie agarom na zdrowie a zdrowia zycze,
pozdrawiam
Dzięki...listopad tak nas ostatnio
nastraja...pozdrawiam serdecznie
GabiC, Arku,
dzięki za poczytanie i komentarze.
Udanej soboty! :)
Ach ta grypa wystraszyła Wenę...Pozdrawiam Mariuszu.
ciekawie poprowadzony wiersz, zakończony fajną puentą.
zdrówka Mariusz :)
Piękny wiersz.
Dobranoc Mariuszu.
Pozdrawiam serdecznie:)
Miło, że wpadliście do mnie na chwilkę, na poczytanie.
Wirus zamknięty, pod kontrolą.
Pozdrawiam :)
Spirytus z pieprzem i do wyrka,
za oknem ptasio niech sobie ćwirka.
Pozdrawiam Mariusz głowa go góry.
bywa że choroba
nie pozwala dojść do słowa...
+ Pozdrawiam
nie jest tak źle skoro powstał wiersz
zdrówka:)
wiersz pisany w malignie.
PoZdrówka :)