Listopadowy mrok i my
Czerń gęstniejącego zmroku
chłonie łapczywie jasność dnia,
łapska smolistej ciemności
kradną słońca gasnący blask.
Nocny cień jak balon wiszący
ozdobny w światełek migot
wokół liczne sztuczne słońca
błyskami odstraszają mrok.
Depresyjny świat za oknem
w spaźmie skurczu światło doby,
poza kręgiem lampy złotej
smutek krąży i demony.
Lecz latarnie naszych źrenic
emanują ciepłym blaskiem,
traci moc złą władca czerni
gdy w ramionach klejnot jasny.
dzięki huncwocie :)
Komentarze (21)
Nie zaczyna się optymistycznie. Dzięki temu powstaje
kontrast i wzmacnia wymowę ostatniej zwrotki, w której
tylko ten sęp jakoś mi... nie smakuje. :) Jednak in
plus!
Boję sie o Twoje paluszki Elu,umazane w sadzy,którą
malowałaś czarne widzenie listopada - a czy nimi teraz
tę światłą istotę - ściskać wypada!
Piękny wiersz. Bardzo mi się podoba. Pozdrawiam
Takie wiersz mnie zachwycają.
Ten klejnot jasny.... Ech, znowu piękne słowa... Twoja
wrażliwość...
Na Tak rzecz jasna +++
zmieniłbym wpisaną tematykę gdyż pojawia się w
ostatniej strofie uczucie :)