Między kroplami
Odkąd stała się pogodą w strugach
deszczu,
zawsze miała dla mnie oczy uśmiechnięte;
jakby w filmie z parasolem szła pod
rękę,
a gwar ulic był taperem w błogi wieczór.
Roztańczonym krokiem omijając krople –
zbędne słowa zaplatała między wiersze,
w których miłość uginając
czasoprzestrzeń,
chciała za nas decydować, kto dziś
zmoknie.
Uwierzyłem – nic nie zdarza się
przypadkiem:
palec boży, przeznaczenie, uśmiech losu.
Próbowałem na tę chwilę znaleźć sposób,
zanim jutro łutu szczęścia nam
zabraknie.
Rzeczywistość jednak snuła własne plany,
jak cyrograf zapisane krwią na skórze,
każąc wyzbyć się zawczasu resztek
złudzeń,
ułożyła z naszych uczuć stos ofiarny.
Do tej pory przed oczami mam dziewczynę,
która dla mnie zaklinała krople deszczu.
Cofam zegar usiłując zmienić przeszłość,
żeby nie stać się aktorem w niemym
filmie.
Komentarze (18)
Piękny, nastrojowy wiersz z wyrafinowanymi rymami.
Poezja górnych lotów. Co do zdarzenia, powtarzam, że
co się stać mogło, a się nie stało, widać stać się nie
miało.
Pozdrawiam.
krzemanka* dziękuję za pozytywny odbiór utworu.
Wszystkiego dobrego w nowym roku:)
Pięknie o miłości bez happy endu.
Przy okazji czytania przypomniał mi się wiersz Jonasza
Kofty "Dobrze, że byłaś". Wszelkiej pomyślności w
nadchodzącym 2024 roku abandonie:)