Na kacu
Ten człowiek leży i marzy jeszcze o
lataniu
pośród kłębiastych chmur
wydobył z gardła
ochrypły urywany kaszel
resztkami sił postawił się na nogi
wywlekł ciało do łazienki
spuścił srebrzystego pawia
po policzku spłynęła mu łza.
Okrucieństwa chwili nie da się zrozumieć
można jedynie przetrzymać
słyszy dźwięki dzikich zwierząt
potem strzały w jego kierunku
zamknięty teren lęków
narastająca fala mdłości.
Nigdy nie widział siebie
tak przerażającego
próbuje jeszcze sobą manipulować
znaleźć łącznik z alter ego.
Spadająca gwiazda przeleciała łukiem
obok
tworząc migotliwy krąg światła.
Poszedł do nocnego.
Komentarze (12)
Sama prawda, w niezwykle ciekawej formie.
Witaj falkonie,
zawsze prowokowałeś...
Życzę dalszych lat w trzeźwości.
Pozdrawiam.
Rzeczywiscie dramat... przede wszystkim dla rodziny.
Lacze serdecznosci
Wiersz zamyślił. Dramatyczny obraz.
Zamyśliłam się.
Jak trudne jest życie rodziny. Jak trudne.
Specjalnie wywołałem ciebie do re.
Nazwałaś mnie w innym portalu pijakiem.
Chociaż nie pije już od kilkunastu lat. To są
wspomnienia z dzieciństwa.
A tobie życzę zdrowych i długich lat życia.
Witam,
przyznaję wersy te dają obraz którego nie chciałabym
oglądać...
Nawet współczuć mi trudno.
Pozdrawiam i życzę Autorowi żeby nie musiał tego stanu
doświadczyć.
Tylko trzeba być czujnym, aby nie przejść na ciemną
stronę mocy. Granica jest nie jest cienka, ale jest
słabo widoczna. Pozdrawiam.
Czym się zatrułeś
tym się odtrujesz.
Tzw. klin na kaca.
Dzięki za opinię.
autodestrukcja. I jeszcze mu mało.
Póki nie zaliczy dna często tak jeszcze będzie chodził
do nocnego:)
Pozdrawiam
Solidnie popił i jeszcze mu mało. Wystarczające
okrucieństwo pijaństwa. Wizje nałogu. Takie
skojarzenia przyszły mi do głowy tuż po przeczytaniu.
Wystarczą na głos.