Nostalgia VI
W kroplach deszczu sensu szukam
w kałużach oglądam własne odbicie
pod czarnym parasolem ukryta sztuka
idę dalej i dźwigam moje życie
Słońce znowu za chmurami się chowa
wszystko z wolna staje się szare i
ponure
zimny kamień losu pcham ciągle od nowa
na tę niebotyczną szczęścia górę
Nie chcę być dłużej już milczącym
Syzyfem
czekam kiedy Fatum coś wreszcie
przemieni
na brzegu oceanu czasu stoję przed
klifem
może dobre fale nadpłyną tej jesieni
Z wodą nieśmiertelności poczuję smak
soli
ale będzie inna bo nie taka gorzka i nie
słona
chwycę największą falę wtenczas w
ramiona
poczuję,że nic mnie już więcej nie
zaboli
Jeden ptak przygląda mi się stojąc na
skale
może to anioł przebrany patrzy teraz
skrycie
każdy ma swój klif o który rozbijają się
fale
nic tak nie boli w życiu jak… życie
Komentarze (21)
Dobiłeś mnie puentą, do tej pory byłem pewien ze tylko
ja tak mysle...:)
Bardzo ładnie napisany ten nostalgiczny wiersz, z
ładnymi metaforami i klarownym, choć może dyskusyjnym
przesłaniem. Pozdrawiam
Właśnie tak wlecze się życie. Z nadzieją trzeba iść
przed siebie. Piękna poetycka melancholia ze
wspaniałymi metaforami. Pozdrawiam cieplutko, ślę moc
pogody ducha:)
Takie to jest, ale damy radę, bo nie ma innego
wyjścia.
szacun
świetny wiersz,
może dobre fale nadpłyną tej jesieni,
kto wie?
Pozdrawiam serdecznie:)
To prawda Maćku...
"każdy ma swój klif o który rozbijają się fale
Nic tak nie boli w życiu jak… życie"
Pozdrawiam bardzo serdecznie.