Oblicze miłości
Są takie wieczory
samotna
jak ten księżyc na niebie
kiedy gwiazdy nie świecą.
Wsłuchana w ciszę
zmęczona czekaniem.
Blask oczu gaśnie
uśmiech znika.
Z fotografi spoglądasz
na mnie z uśmiechem
na twarzy.
Wspomnienia spływają
jak wartki nurt rzeki.
Zanurzam się w nie.
Echem głos Twój powraca.
Czasem słodki jak miód
to znów kwaśny
jak cytryna.
Ile jest was w tym
jednym ciele?
Któż to wie.
Masz tyle obliczy.
Które prawdziwe?
-nie wie nikt.
Komentarze (21)
Ile jest was w tym
jednym ciele? - ten fragment mi się podoba, reszta
zbyt prosta.
wspomnienia po zawiedzionej miłosci z nutką smutku -
tak bywa codziennie inna twarz i jak wierzyć
takiemu:-(
pozdrawiam:-)
Kiedyś też napisałem wiersz pt: Oblicza miłości.
Zajrzyj do niego, poruszam podobny temat:)
Pozdrawiam.
Marek
Wiersz ładny. Smutek po zawodzie miłosnym, może pora
już otworzyć drzwiczki w sercu, wiosna:)
Człowiek, który ma tak wiele oblicz, nie wzbudza
zaufania.
Dobrze, że peelka to zauważa, bo najgorsza jest ślepa
miłość.
Bywają tacy ludzie, którzy mają wiele twarzy, lepiej
takich nie zapraszać do swojego życia. Pozdrawiam.