Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Paniusia

fragment nowo pisanej książki "Dojrzałe lata" z cyklu "Zza zasłony czasu"

(...) Po powrocie z urlopu pod namiotem, późną jesienią pojechałem na rowerze do znajomej księgarni na Placu Niepodległości, gdzie odkładano mi nowe książki z gatunków mnie interesujących. Jak zwykle, usiadłem przy stoliku wertując te dzieła literackie, aby wybrać warte zakupu. Po chwili do środka weszła para w średnim wieku. Wystarczył mi rzut oka – paniusia, wyfiokowana i mocno umalowana, ubrana była w futro z kołnierzem ze srebrnego lisa, a mężczyzna w czarnej skórzanej kurtce, czarnych mokasynach i białych skarpetkach dopełniał wystroju. Właściwie prawdziwym dopełnieniem był gruby, złoty sygnet na jego palcu z widocznym na nim herbem. „Ot, nowobogaccy i pewnie przypinają się do jakiegoś znanego rodu z historii, jak wielu teraz – pomyślałem, leciutko się uśmiechając – ale przynajmniej nie z tych, których interesują tylko książeczki czekowe. Weszli do księgarni, a więc jednak czytają i zwykłe książki. Wyjątek wśród im podobnych”.

Zagłębiłem się w jedną z przeglądanych pozycji, ale ukradkiem zerkałem na parę klientów. „Co tacy czytają, ale… chyba tylko ona”? Kobieta zaczęła rozglądać się po półkach z książkami, natomiast jej partner wyraźnie nie był zainteresowany; stał na środku ze znudzoną miną, nawet ziewnął szeroko bez najmniejszej krępacji. „Mógłby chociaż zasłonić ziew dłonią – tym razem pomyślałem już złośliwie – w końcu jest w przybytku wysokiej kultury. Dobrze że chociaż ona jest zainteresowana czytelnictwem”.

Tak, wyraźnie była zainteresowana i, jak szybko się okazało, nawet nie pozycjami z gatunku masowych, popularnych melodramatów czy sensacji. Podeszła do półki z pięknie wykonanymi reprintami dawnych ksiąg; skórzane okładki ze złotymi literami przyciągały z daleka wzrok każdego bibliofila. Tyle że nie każdego było stać na zakup takich wydań.

Na widok tych ksiąg paniusia wyraźnie się rozpromieniła. Wyciągnęła z torebki wykonanej z imitacji krokodylej skóry miarę krawiecką, rozciągnęła ją w rękach i… zmierzyła od ścianki do ścianki jedną z półek!

– Kaziu! – krzyknęła głośno, nie zważając iż nie jest na targowisku. – Kaziu, zobacz, te nam będą pasowały do nowych mebli. Takie chciałam do salonu! Kryśka pęknie z zazdrości! Panie! – odwróciła się do księgarza – pan da mi metr dwadzieścia tego!

„A niech ją! – zatkało mnie. – Metr dwadzieścia tego! Rzucić perły przed wieprze. Doceniła jednak, doceniła wartość opakowań. Co kryją, to furda. Nie mogła pójść do papierniczego i kupić tapetę z okładkami książek?!” – ledwie się powstrzymałem przed głośnym skomentowaniem. Zmilczałem jednak; byłoby to rzucaniem książkami… znaczy grochem o ścianę.

Księgarz też się chyba zatchnął, gdyż mimowolnie wzniósł oczy do góry. Podszedł, zebrał naręcze reprintów i zaniósł do lady. Po zrobieniu jeszcze dwóch kursów zawinął je w szary papier, tworząc trzy duże paczki.

– Kaziu – energicznie zadysponowała paniusia – zanieś je do merca. Ile wyszło? – To pytanie skierowała już do księgarza.

Kiedy usłyszałem kwotę, aż wewnętrznie lekko się zagotowałem. „To ja muszę na to pracować a pracować… dobrze, że mogę jedną czy dwie książki kupić w miesiącu, i to nie reprinty, a zwykłe wydania, a taka, taka… postawi w salonie i wszystko. Będzie się jeszcze chwaliła przed podobną sobie. Nie mogła kolorowych cegieł postawić? Bardziej by pasowały do jej salonu. Zakochana w książkach, niech ją!”.

Paniusia wyciągnęła z torebki rulon banknotów przewiązanych gumką, odliczyła i wyszła, nawet bez słowa na pożegnanie. Chyba że za „do widzenia” uznać jej dumną minę i zarzucenie głową, aż wyfiokowana fryzura mało się nie roztrzepała. Prawie odebrałem telepatycznie, co chciała powiedzieć: „A co, stać mnie na to! Herbowa bendem!”.

– No ładnie – zagadnąłem księgarza – ot i dzisiejsi czytelnicy. Bibliofilka prawie.

Skrzywił usta i pokiwał głową:

– Dawniej jak ktoś wszedł i kupił jedną z takich ksiąg, to już dobrze. Ale szukał konkretnej pozycji, wybierał. A teraz i tacy się pojawiają – westchnął. – Ale to mój zarobek. Nie odmówię przecież. Może kiedyś chociaż zaglądnie.

– Wierzy pan w to? – skomentowałem z sarkazmem w głosie. – Prędzej zaglądnie w oczy śmierci niż do książki.

– Nie wierzę. Ale może któreś z jej dzieci, jeżeli ma.

– Może. Wezmę te dwie. Do czytania, dopiero później na półkę – uśmiechnąłem się. – Ile płacę?
(...)

autor

zetbeka

Dodano: 2023-03-13 10:24:11
Ten wiersz przeczytano 879 razy
Oddanych głosów: 11
Rodzaj Bez rymów Klimat Refleksyjny Tematyka Obyczaje
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (27)

użytkownik usunięty użytkownik usunięty

Śmieszno-straszne. A takich nie brakuje... Znałem
małżeństwo, które tak kupowało obrazy, rzeźby... I to
naprawdę nie byle jakie... Nic a nic ich sztuka
(żadna... no chyba, że mięsa) nie interesowała.
Później przyjaciel opowiedział mi historię, której był
świadkiem (i nigdy więcej nie chciał mieć nic
wspólnego z owym małżeństwem), jak pan domu, dość
konkretnie wstawiony, (ale to niczego nie
usprawiedliwia) siarczyście splunął ma jedną z rzeźb,
kupionych na aukcji za niebagatelną kwotę, mówiąc: -
O, tyle mnie to obchodzi, ale nie te q...y, co tu
przychodzą, a mnie kiedyś frajerem nazywali, wiedzą z
kim mają do czynienia".

No, to tak mi się przypomniało po przeczytaniu Twojego
bardzo dobrego tekstu. Pozdrowionka :)

zetbeka zetbeka

Kkamil, niestety, masz rację. W tym przypadku: Czym
skorupka za młodu nie nasiąknęła...
Pozdrawiam :)

zetbeka zetbeka

Sosno, niestety, życie. Oby nie stało się normą...
Fajnie, że opowiadanko się spodobało :)

zetbeka zetbeka

JoViSkA, kiedyś u kogoś też zobaczyłem takie piękne
książki, i to cały regał. Chciałem jedną wciąć do ręki
i natrafiłem na... tapetę. Akuratnie namalowane
książki wraz z półkami ;)
Również pozdrawiam :)

zetbeka zetbeka

Nureczko, tacy nuworysze byli, są i będą. Nagle
wzbogaceni, tylko jeszcze niedokształceni... więc
chociaż tak chcą zabłysnąć.
Pozdrawiam.

zetbeka zetbeka

Krzemanko, po latach bawi ;)
Ale wtedy szczęka mi prawie upadła na podłogę...

kkamil kkamil

Czytania uczymy się już za dziecka. W dorosłe puste
główki już za późno wtłoczyć tę miłość. Pozdrawiam :}

sosna sosna

Samo życie, niestety. Fajnie ci to wyszło :)

JoViSkA JoViSkA

Byłam kiedyś w odwiedzinach u takiej bogatszej
znajomej i zachwycił mnie jej regał z
książkami...pomyślałam sobie jeju jakie te książki są
piękne i równiutkie, idealnie pasują na półkach jakby
szyte na miarę...a moje takie byle jakie, każda inna
jedna wyższa, druga niższa, jest nawet Quo Vadis z
czasów komuny wystane w kolejce pod księgarnią 3
godziny z miękką okładką z makulatury...ęh...a to się
robi na pokaz...teraz już wiem :))) Fajne opowiadanko
w sam raz na śniadanko:) Pozdrawiam Zdzisiek:)

nureczka nureczka

Oj, takich "nowobogackich pustostanów" nie brakuje, aż
się wierzyć nie chce. Jednym słowem współczuć - kasą
mogą zaimponować jedynie sobie podobnym.

Pozdrawiam z podobaniem dla opisanej historii :)

krzemanka krzemanka

:))) O rety. Rozbawił mnie te zakup książek na metry.
Miłego dnia:)

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »