Z Powiśla...
...ze sceny folklorystycznej.
Razu pewnego, po posiłku
w drodze do no... nieważne,
słyszę spod baru głos dwóch osiłków,
co w tony do mnie poważne.
Głosem świszczącym, tak specyficznie,
coś między "si", a "sizi"
zaczęli do mnie kryterium uliczne
i jeden chuchem mówi mi:
"No sieść kolego, ja nie dlatego
ja ścię psieprasiam najmocniej.
Ja widziś w kfestii sklepu nocnego,
i żie brakuje do gośkiej"
Ja odpowiadam mu, jak najbardziej,
głos mi siem juź nakierował.
Bo, tak na co dzień, nie jestem
twardziel,
alem siem umiem zachować.
Ile do gośkiej - pytam - wam zbrakło?
Jest drobiazg raczej, czy dramat?
Nie, ziaden dramat, miły koleśko,
jest dyśka - jest amalgamat.
Oczy otwieram pełne podziwu
na słownik wprost alchemićny.
Na taką chemię nie ma sprzeciwu -
bierz dyśkie, by dzionek był ślićny.
Oni w ukłonach: "dzienki koleśko
jak by co było, to poratujem.
Powiśle moje, z tobą jest lekko,
gdy język się dostosuje.
Rosalinie za inspirację podziękowania.
Komentarze (13)
Dziękuję wszystkim raz jeszcze
Znakomity wiersz, przeczytałam z niegasnącym
zainteresowaniem, przyjemnością i rozbawieniem :)
Doskonały! :)))
Ja miałem podobne zdarzenie na Pradze (ale zdaje się,
że są różnice między gwarą Powiśla, Pragi, Starego
Miasta itd) i o mały włos skończyłoby się tragicznie,
bo mi się "wymskły" poznańskie "nie", "tej" itd ;-)))
Pozdrawiam.
Bartek /bort/
Oj tak znam podobną gwarę i pragnienie zaspokojenia
suchego gardła wychowałem się niedaleko różyca a Twój
wiersz doskonały przeczytałem sobie ze znaną mi gwarą
Czasem nie mam czym zabulić,
Zatem czekam, aż ktoś z żuli
Powie: "Gdy szef sobie życzy,
Mam terminal kart płatniczych."
Wszystkim dziękuję za czytanie.
No i dyszka poszła na przelew.
Ja w takich sprawach konsekwentnie nie daje i
odmawiam.
Fantastycznie oddany klimat...
czytając "dyśke" przygotowałam
cobym problemów nie miała
pozdrawiam :)
Czytałam u Ewy i pękałam ze śmiechu...świetny wiersz
:)
Pozdrawiam
Alkoholicy z mojej dzielnicy
Siedzą na murku jak ptaszki,
Slangiem najczystszym mówią mi: "Mistrzu,
Zbrakło nam trochę do flaszki"
"Jak wiele zbrakło?" - cokolwiek zakło
Potany, pytam nieśmiało,
A oni głucho i wargą suchą mówią:
"Zabrakło na całą!"
Bilonu blaszkę daję na flaszkę,
Znam ich - z tematu nie zbaczam,
W głębi jest neon i mój Panteon -
Teatr z ulicy Jaracza.
A oni szczerzą gęby dziobate,
Sieknięte wiślanym wiatrem,
Gęby dziobate mówią mi: "Ate-
Neum jest pięknym teatrem!"
A oni mówią: "A wiesz pan, dlaczego
Teatr ogólnie jest piękny?
Bo teatr to jest śmiech, kolego,
Bo teatr to jest płacz, kolego!
To są te trzy elementy!"
Tak jak przywykli - poszli i znikli
W alkoholowym na Dobrej,
Oczka nieduże i w gębie żużel,
Łykną i bluzgną: "Niedobre!"
A ja poczułem, że mi się zbiera,
Zanim dobiegnę do pointy,
Na śmiech, cholera,
Na płacz, cholera,
No, na te trzy elementy!
Wiersz przypomniał znaną piosenkę Młynarskiego,a także
Daukszewicza!
Ech, muszem sie chiba poduczyć elegancji
powiślańskiego słownika oraz obycia od tych dwóch
spod nocnego.
Brawo, Goldenie!
Miło mi, że "światowcy" stali sięm inspiracją.
Pozdrawiam ciepło :-))
Na Powiślu kiedyś tak było, menelia panowała i trzeba
było z nią dobrze żyć, a policja się trzymała z
daleka. Teraz to coraz bardziej elegancka dzielnica, z
cenami mieszkań jednymi z najwyższych, ale zakamarki,
gdzie jeszcze stare klimaty, jak opisałeś, pewnie
jeszcze są.
Pozdrawiam