Różaniec za zmarłych
W kościele cisza, zmrok za oknem chodzi
przede mną beret na głowie się chwieje
różaniec w rękach modlitwą uwodzi
z obrazów świętych powaga się leje
Pacierzy warstwą grubo tynkowane
kościelne mury tłumią hałas miasta
i w ciszy echo słabiutkiego amen
do rangi krzyku nieomal urasta
Świece strumieniem łez się wypalają
woskowy płacz gorącą strugą płynie
darmo Cię szukam pośród ławek Mamo
odeszłaś cicho ku jasnej krainie
Nie mnie się mierzyć z śmiercią bo
przegrałam
nie wstrzyma miecza miłość najżarliwsza
świeca dni naszych codziennie się spala
i w przepaść wiedzie życia droga śliska
Po dniu najdłuższym ciemność wszak
nastaje
po czasie siewów czas zbiorów nadchodzi
i starość przyjdzie chociaż nam się
zdaje,
że wciąż będziemy silni, piękni, młodzi
Cieniem się kładzie w każdą chwilę
życia
śmierci świadomość- ponura pomroka
w wyschniętą skórę starość nas oblecze
i studnia wyschnie najbardziej głęboka
Twierdza upadnie choć przez liczne wieki
stopą zdobywcy nie zdeptana była
i koniec przyjdzie choćby był daleki
bo wszak się kończy to co się zaczyna
Kościelne mury chłoną wciąż modlitwy
za wszystkich bliskich co po tamtej
stronie
krągłość paciorków twojego różańca
ścierają Mamo teraz moje dłonie
Komentarze (18)
Wzruszający, bardzo ładny wiersz.
Pozdrawiam:)
Coś mnie ściska za gardło, cała prawda o życiu i
przemijaniu. Piękny wiersz.
Pozdrowienia+++
Dokąd podążamy w przyrodzie jesienią przykład co rok
mamy.