Rozpacz w butelce
W butelce na dnie wsłuchuję się w ciszę,
po szklanych ścianach wyleźć nie mogę.
Odchodzę! Odchodzę! Jej krzyki słyszę -
Grzmiące jak strzał we własną nogę.
Na balkon gołębie z nieba zapraszam,
mordę gorzałą i łzami zmywam.
A wóda się kończy jak miłość nasza -
ja już powoli i z Bogiem zrywam.
Po co więc z barłogu na Świat wyłażę ?
Jej imię jak modlitwę powtarzam ?
Wątrobę bólem nieustannym karzę,
pusta zaś flaszka tak mnie przeraża.
Mniej piję bo coraz więcej rozlewam,
Jak mantrę pijackie bzdety klepię,
Chyba delirka mnie w szpony dopadła -
i mną jak żółta febra telepie...
Komentarze (25)
topić smutki w kroplach wódki nie przystoi
trzeba wziąść się w garść i stawić im czoło hmmm już
słyszę odpowiedź .....
pozdrawiam:)
ten nałóg to choroba,,,pozdrawiam :)
świetna ironia na rozpacz po ukochanej ...tylko nie
popadnij w nałóg :-)
pozdrawiam
Siły ducha potrzeba gdy serce w potrzebie,
a we flaszce nie smutki się topi, lecz siebie!
Pozdrawiam!
Dla mnie to szok, taka rozpacz
Pozdrawiam Stumpy:)
dobrze oddany dramat chorego,pozdrawiam.
Może napijemy się we dwoje i razem będziemy przerażeni
pustą flaszką.
mocna wymowa
tu zawartego słowa...
+ Pozdrawiam
Nie przypinam sobie, abym kiedykolwiek czytał wiersz o
chorobie alkoholowej. I choć nie wszystko zagrało w
nim jak należy, zasłużony głos oddaję za podjętą
tematykę.
rozpacz topiona w alkoholu nie wróży nic dobrego.