Ruchy, ruchy, czyli darwinizm...
Confiteor.
Stanie na stacji lokomotywa.
Pominięcie tramwaju to grosik dla
browaru.
Przygarnie się o jedno więcej
jego szklane dziecko.
No i tempo dobrze robi na rozruch
ścięgien.
Wrocławskie chodniki drą się na buty –
- doganiać plecy, wymijać profile.
Starucha na trasie. Wciśnięta pod
barierkę.
Kurczy się i kurczy. Próżno,
wciąż widzialna.
Jeszcze to wiadro z przyschłym
badziewiem,
tektura smętnie goszcząca
czosnek i drobne maliny.
Kurs kolizyjny. W rozstrajającym
oczekiwaniu na lukę
cenne sekundy leją się na bruk.
Stara jakby ożyła
i kręci biało-brązową resztką dłoni
nad swoją zdechliną.
Jestem człowiekiem, więc litościwie
nie oznajmię jej,
że podstawiają na stację lokomotywę.
Komentarze (19)
Do Twoich wierszy zawsze wracam. Jedno przeczytanie
sprawia w mojej głowie mętlik. Odbieram
niejednoznacznie sens wiersza. Masz dużo racji, że dla
dużej ilości ludzi stary człowiek jest
przeszkodą...ale chodzą mi po głowie tez inne
interpretacje. Udanego dnia z pogodą ducha:)
Czyżby echa odwołania do mistrza Przybyszewskiego?
Podziwiam głębię wypowiedzi !
Ja się śmieję, bo widzę ten obrazek kiedy się człowiek
spieszy a na drodze staruszka z balkonikiem i nijak
jej nie ominiesz, a czas goni i zaraz odjedzie
pociąg...a starucha na drodze hahaha...przepraszam za
śmiech, jeśli miało go nie być...szczęście, że nie
staruszki nikt nie staranował w pośpiechu...pozdrawiam
:))
Oj, biegają po neuronach myśli, w końcu osiądą...
Niebanalnie.