Sen koszmar
Dzisiaj nad samym ranem,
Przyśnił mi się koszmar.
Sen jak z filmów grozy.
W miejscu dość tajemnym,
Nieznanym mi do tej pory,
Zaczęły dziać się rzeczy
Paraliżujące ludzką wolę.
Jak w sabacie czarownic.
Rolę przewodnią odgrywała,
Przypadkiem kiedyś poznana
Podła kobieta kleptomanka.
Zdziwiło mnie - tym razem.
Potulna była jak baranek.
Na moich białych spodniach
Pojawiły się jakieś plamy,
Były czarne jak atrament.
W wiaderku z mętną wodą.
Zasugerowała przepranie.
Mojej zgody nie uzyskała.
W pochodzie czarodziejów,
Którzy krzywdy wyrządzali
Znalazł się związkowiec,
Z miną pokorną jak anioł.
Do dźwigni przy ścianie,
Doprowadzona była siła.
Obróceni przodem do niej,
Byli dwaj moi uczniowie.
Walczyli prawie ze sobą.
O miejsce przy dźwigni.
Jeden mógł być zabójcą,
Szykował koledze pułapkę.
Gdy ten dotykał przewodu
Już pociągał za dźwignię.
Widząc to co się dzieje,
Próbowałem temu zapobiec
Nie mogłem nawet krzyczeć.
Nagle zerwał się budzik.
Odetchnąłem z ... ulgą !
Komentarze (17)
Przerażająco wstrząsające! Aż się poryczałam, tym
razem ze zgrozy i cieplutko
pozdrawiam!
Budzik rozbrzmiał ulgą. Ale pozostało niedospanie...
Pozdrawiam.:)