Stałość w niestałości
Często w nocy, w ciemności i ciszy, gdy
zmyje wszystkie nieczystości
Czesto pośród nocnych obłędów, gdy zmyje
codzienne nieczystości
staje wtedy jak zjawa w oknie
W końcu nie liczy się czas, nic nie
przemija - az do budzika
Moje myśli nie zniewolone zegarkiem, ni
przymusem, którym gardze.
biegają swobodnie po popiołów łące, pod
preclem - jasno świecącym
Wolną wolą okalam wszystkie wzgórza i
bagna, wolną wolą to czynie
Uciekam przed schematem i w niego ciągle
wpadam. dziś uczeń, jutro student, jutro
sprzedarz, jutro wyprzedarz, jutro poeta,
jutro filozof, jutro poszukam szczęścia,
jutro praca, jutro emerytura i zupa, jutro,
a nie dożyłem jutra.
I jak ta zjawa w tej chwili i następnej -
będącej już tą i tu - teraz
Obracam oczami, wzrokiem nic nie widze, bo
TAM nic nie ma:
i własne samochody
i własne ipody
i własne myśli
i wspólna kuchnia, gdzie wszyscy jedzą
i ten posiłek smaczny, bo powszechny -
zwracam do śmietnika
A czynów szukam, zabłądziłem w ciemności
A czynów szukam, zabłądziłem w jasności
Białe-czarne, śmieszna gra i zabawa
Kpić z tych działań?
Śmiać się w twarz bogów?
Na dnie wstane, ale kto mnie poprowadzi?
Bądz stałością w niestałości.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.