Stracona
Otuliła się płaszczem...
...Nagle zauważyła płaczącą dziewczynę-
-to była ona sama.
Ładna, nieskazitelna...ze łzami w
oczach.
Ta kałuża nad która stała,
To drzewo stojące przy ławce...
Ławce, która wyblakła przez te lata.
Patrzyła - cierpiała.
Zadawała sobie pytanie: Dlaczego?
Dlaczego tak postąpił? Czemu?
Cierpiąc odeszła...
Odeszła i nie wróci...
Bo ból był wiekszy i zwyciężył,
Zwyciężył po raz kolejny...
Dziewczyny nie wierzcie w wieczną miłośc...ona nie ostnieje...jak nie ten chłopak, to następny. Mało ich na tym świecie? Troche optymizmu. :)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.