swój kloszard powrócił
w zanadrzu miałam dwie hipotezy
"umarł w rynsztoku "lub "wyszedł na
ludzi"
a on (nieważny dla świata ) złamany
chłodem
i głodem( o lata starszy) po roku
powrócił
poznałam - swój człowiek -wyglądał źle
(w domyśle - mogło być gorzej)
na odmrożonej twarzy miał blizny
za dużą kurtkę i za krótkie spodnie
wbity w mury miasta pokornie o jałmużnę
prosił lub "co pani dać może"
ofiarowałam kilka monet słowo i serce
-chyba dobre
a on wdzięcznym wzrokiem scałował moje
ręce
na ostatnich nogach wróciłam do domu
... nie mogłam dać więcej
Komentarze (20)
Nie wszystkim i nie do końca możemy pomóc, ale ważne
ze pomagamy choc tyle na ile nas stac.Pozdrawiam
Dobrze jest komuś ofiarować dobre słowo i ...+pozd
Ujmujący i chwytajacy za serce...ale taka jest
dzisiejsza rzeczywistośc ...dobrze jak ktoś jednak
zrozumie takiego człowieka.
piękny wiersz, dawne rany do końca się nigdy nie
zabliźniają...
Smutny wiersz, ale prawdziwy. W tym wypadku -
niestety. Na plus+