Symfoniada
(fragment) https://youtu.be/9fYvVRLPVcs
Zbieram popiół, przesypuje się przez palce.
Drętwieją. Każda drobina ma w sobie
nieistniejącą "duszę" deszczowego potu,
zachodzącego i wschodzącego słońca.
Przypomina coś, co powstało ze źródlanej
wody, ale nie sposób obmyć tym oczu. W nich
przesuwają się promienie, z których
powstaje noc po niekończącej się nocy. Pali
jak diabli, jakbym wydziargała sobie nowy
tatuaż, aby odrodzić się jako niewielki
fragment powieści. W niej moje imię jest
zakazane. Powiem więcej - zwinięte w kulkę
i rzucone w przestrzeń. Choć pozornie nie
jest to możliwe, zatrzymuję się, nie
potrafię czytać z zamkniętymi oczami, a tym
bardziej wejść w książkę napisaną na folii
bąbelkowej. Może wystarczyłoby wbić w nią
igłę i rozsypią się literki, tylko po to,
by napisać alfabetem Braille’a ( ?) Jaki
jest sens w powielaniu czegoś, co dawno już
weszło w toksyczną reakcję? Boję się, kulę
w ciemnościach. Odnoszę wrażenie, że mój
świat spala się, jak te liście, które
drżały na wietrze, a zachodzące w nich
mutacje żyją i chcą zawładnąć resztkami
świadomości.
Komentarze (19)
Podziwiam talent.
Świetny tekst.
:-)
https://www.youtube.com/watch?v=Oyixy0G7YMA
przeczytałam... i znów czuję się jak podglądacz...
zafundowałaś mi bardzo intymne wejście w duszę
peela... na chwileczkę... i dobrze, bo tam, w tej
duszy, jest tyle bólu i ciemności... i nie mam jak
pomóc
Zachwycające, pozdrawiam serdecznie;)