Ty byłeś falochronem
Samotna , bezbronna jak ten okręt-widmo ,
złowiona przez sztorm , co nadszedł z
oddali .
Szamoczę się na wodzie gdzie fala przy fali
.
Moje oczy jak ocean bezkresny .
Nowy przypływ łez szykuje ,
by rozbić się o brzeg niepowodzeń .
Ty byłeś falochronem .
Ciemna i bezgwiezdna jak ta noc ,dusza moja
.
Połamane skrzydła mam ,rzucona w toń
obojętności .
Już nigdy jak ćma do światła nie wzlecę
,
Tylko księżyc zimnym blaskiem promienieje
,
ten księżyc co odbija się w sztormu
bałwanach .
Moja dusza nieszczęsna , biada mi ! Ja
znękana .
Ty byłeś latarnią morską .
Bo ty ! Ty byłeś tym czego pragnęłam ,
bym mogła wypłynąć na wody spokojne .
Być żaglem wiatrem niesionej łodzi ,
co po tafli namiętności brodzi .
Bo ty ! Ty jesteś tym portem szczęśliwym
,
gdzie serce chce zakotwiczyć .
Komentarze (18)
Życie przypomina wezbrane fale oceanu gdzie często
zagląda sztorm i burza. Dobrze, że w oddali widać
przyjazny port, a tam zawsze ktoś wiernie czeka.
Pozdrawiam cieplutko, majowo!+++++
Ładne,morskie metafory,dzięki którym,wiersz nabiera
nostalgii,którą lubię w wierszach.
Witaj..pełen uczuć wzrusza każdy pragnie mieć swój
szcęśliwy port..ładny,pozdrawiam miło++++