Uskrzydlenie niewytłumaczalne
Zasiadło się- na niskim murze.
Gębę rozdziawiając w uśmiechu
Przedziwnym. Słuchając wynurzeń,
miasto obserwując
Od świtu po noc ciemną
Opowieść snując
Tajemną.
Bo się powikłało życie
Szare. Maź rozpaprana.
Nieznana objętość.
A stół już zastawiony. Suto.
Z talerzy, półmisków
Wymiotuje strawa
Treścią. Smak słodki i słony
Nam tak bliski. Pośród wszystkich.
Aż do skonania.
Ozorem uskrzydlonym
Kłapię wiersz. Własny,
Gorzki.
Tego nie wytłumaczysz
Prościej...
Komentarze (5)
Ach, te literackie klimaty i obyczajowe dylematy :)+
Czyli coś się zaczęło i fermentuje. A fermentacja musi
być dość długa by trzymać doskonały smak.
Życie ma to do siebie, że lubi się czasem pogmatwać.
Pozdrawiam pięknie :-)
Dobry wiersz!
Świetny!
Głos mój jest twój!!!