Weź mnie, jak lubisz zabijać
Krótkie podsumowanie świata,
Nie wymaga wielu słów,
To przecież tylko smutna plama,
Jak zepsute drzewo czarnych bzów...
Następny wypadek na autostradzie,
Trzy osoby nas pożegnały,
Już nigdy oczu nie otworzą,
A całe życie przed sobą miały.
W Azji kolejne burzliwe tsunami,
Zabiło tysiące niewinnych dusz,
Bez litości wszystko zniszczyło,
Został ból i nieistotny ofiar kurz.
I tutaj tak niedaleko!
Koło ciemnego dworca Wrocławia,
Bezdomne dzieciaki ze strzykawkami,
"Bo jesteś nikim" wmawiała im matka.
A ja tu siedzę w ciepłym domu,
Otoczona bliskimi, z pewną przyszłością.
Czemu nie mogę innym tego dać?
Podzielić się z nimi kropli radością?
Tyle aniołków, malych duszyczek,
Codziennie wieczorem modli się do Boga,
Aby już było dobrze, aby nie płakali,
Aby już ich nie dosięgała bezwzględna
trwoga.
Czemu niewinni bezbronni ludzie,
Odchodzą od nas przez błędy świata?
Czemu oni za wszystko płacą?
Czemu nie dożyją kolejnego lata?
Już chyba w Ciebie przestałam wierzyć,
Bo nieustannie mnie Boże zawodzisz,
A kiedy próbuję Ci coś powiedzieć,
Odwracasz się tyłem, po prostu
odchodzisz...
Boże do cholery już ich nie zabijaj!
Proszę Cię abym następnym razem,
Zamiast niewinnych małych aniołków,
To ja stanęła przed śmierci ołtarzem...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.