Wielki świat
Kostropata kwoka z dziobem ostrym jak
szpada i piórami miękkimi jak skrzydła
anioła, rzekła do swych puszystych
kurczątek:
- Dziś po raz pierwszy w życiu wyjdziecie z
kurnika na wielki świat podwórka.
Słuchajcie mnie uważnie i róbcie, co
zagdaczę, a żadna krzywda wam się nie
stanie.
- Dobrze, mamo! - ochoczo zakwiliły
maleńkie kuleczki z dzióbkami jak muszelki
i różowymi nóżkami.
- Będziecie dziś jeść pokarm od Matki
Natury, a nie z rąk człowieka - zaczęła
wykład kwoka.
- Co to? - wykrzyknęło pstro ubarwione,
najciekawsze pisklę. - Aaa... to tylko
kamyk. Ale zobacz mamo, jak on pięknie
odbija słońce! zachwyciło się Najmniejsze
Kurczątko.
- Nie marnuj czasu. Dziś pora na naukę -
skarciła je matka. Dla nas, kur, ważniejsze
jest to, co można znaleźć pod kamieniem.
- Ale tam jest tylko błoto! -
zaprotestowała najmniejsza pociecha.
Kurczątko miało ledwo widoczne, małe,
brązowe plamki, pewnie z urody będzie
kiedyś podobne do matki.
Nie namyślając się wiele, średni,
żółtozłoty kurczaczek zaczął drapać ziemię
pazurkami, tak jak to uczyniła matka.
- Wszystkie róbcie to, co ja! - nakazała
kwoka. Jej dzieci z coraz większym zapałem
rozgrzebywały ziemię. Najbardziej ciekawe
tego, co się miało wydarzyć, było
Najmniejsze Kurczątko. Wtedy Kostropata
Kwoka wygrzebała z ziemi kilka
dżdżownic.
- Co ty robisz, mamo! - zaprotestowało
Najmniejsze Kurczątko, widząc jak kwoka
wybiera co mniejsze robaki, żeby zmieściły
się w maleńkich dzióbkach.
- To jest smaczne - oświadczył Zadziorek i
idąc za przykładem matki, zaczął połykać
posiłek.
- Tak, dla nas, kur, soczyste dżdżownice to
prawdziwy przysmak - odrzekła kwoka.
- Ale ja nie chcę jeść tych stworzonek! -
tupnęło nóżką Najmniejsze Kurczątko. -
Niech wracają do norek, do mamy.
- One nie mają mamy. Dlatego są tak głupie,
że jedzą ziemię.
- Widocznie to im wystarcza do życia -
sprzeciwiło się znowu Najmniejsze
Kurczątko. - Ja ich w żadnym razie nie
wezmę do ust. - upierał się nadal malec.
- Jedz, co dają, to urośniesz duży i silny.
A poza tym, ty masz dziób, a nie usta -
zaśmiał się Czubatek, kurczaczek ze
sterczącym piórkiem, przyszły kogucik.
- Oj, tak się tylko mówi. Przecież
mieszkaliśmy w ludzkiej izbie po wykluciu
się z jajek, więc możemy mówić ludzkim
językiem. Najważniejsze, że mnie rozumiecie
- rezolutnie odpowiedziało Najmniejsze
Kurczątko.
- Te robaczki wyjątkowo mi smakują -
stwierdził Żółty Kurczaczek.
- No to ja idę poszukać takich ziarenek,
jak te, które dostawaliśmy w kurniku -
postanowił uparciuch, czyli Najmniejsze
kurczątko. - Przecież zanim człowiek
przyniósł pszenicę i pokrzywy do domu,
roślinki musiały gdzieś wyrosnąć - ciagnął
swoje wywody.
I poszedł za płotek, oddalając się od
rodziny.
A teraz dokończ tę historyjkę, bo ja idę
zjeść śniadanko.
Komentarze (17)
Fajne i pomysłowe.
Już jadłam.
Taki łańcuch pokarmowy. Kury dżdżownice, a potem my z
kury rosół.
Super opowieść!
Dzieci są takie mądralińskie;)
Pozdrawiam