Wigilijna bezdomność
Znów w ten zimowy wieczór, zatruty pustką
życia,
zjawiła się bezdomność ubrana w letni
płaszcz.
Dziurawe buty niosą nadzieje bez
pokrycia,
a napotkana wzgarda piętnuje szarą
twarz.
Samotna, zagubiona, zdążając gdzieś
ulicą,
dostrzega magię świateł tańczących pośród
drzew.
W rytm lampek na choince gałązki je
kołyszą,
wsłuchując się, jak płynie radosnych kolęd
śpiew.
Cóż robić ma w ten wieczór, gdy brak
własnego kąta:
czy sięgnąć po wspomnienia, by zdławić w
sercu żal,
czy z losem się pogodzić i duszę dziś
wysprzątać,
by w cichej samotności znów przeżyć Willi
czar?
Choć miejsce jej przy stole, jak nakazuje
zwyczaj,
nakrycie pozostanie nietknięte przez ten
czas,
a honor, chociaż głodny, znów pewnie nie
skorzysta,
zadumę i współczucie zostawi pośród nas.
Od lat zajmuje lokum w kanale
ciepłowniczym,
gdzie chowa pusty talerz i potargany
koc.
Tu wigilijne dania w marzeniach znów
policzy,
przy mrugającej świeczce zanuci „Cichą
noc”.
Bezdomność - nie choroba, nie trzeba
kwarantanny,
sumienia wytłumaczeń, by móc odwrócić
wzrok,
wystarczy dobre słowo z talerzem ciepłej
strawy
i zostawione miejsce dla gościa, jak co
rok.
Komentarze (24)
Dobrze poprowadzony wiersz, ujmujący ważny temat.
Pozdrawiam
Prawdziwie życiowy wiersz, dobrze napisany.
Pozdrawiam:-)
Piękny, wzruszający wiersz.
dobry, starannie napisany wiersz; pozdrawiam
Wiersz wzruszył mnie tak bardzo,że nie miałam odwagi
przeczytać go powtórnie.Jest straszny i piękny oraz
bardzo prawdziwy.Szacunek dla autora,że pochylił się
nad problemem.
poruszający wiersz pozdrawiam
piekny refleksyjny wiersz...ale czuje sie ze
bezdomnosc przytlacza cie , splyciles zakonczenie , to
nic pomimo wszystko bardzo mi sie podoba ...
Bezdomność przykra i haniebna sprawa!
najlepiej w domu własnej żony,pzdr