wodospady
przysłuchuję się
w niebieskoszarej równolegleposkładanej
rzeczywistości
jak dwa punkty
nacierające tarkę marchewkową
ale i na siebie wzajemnie
starają się nie zostać
przyłapanym
w radości konstruktywnej walki
miedzy mikroskopijnymi krwi i zadań
pokoleniami
kwit miłości..
..jednolitej, z ust cichym krzykiem
płynącego
poskładamy!
mamo!
och mamo..
bez księżycowego uśmiechu wyschniętych
oczu
bez wezbrano-morskich, powiekami
mknących
wodospadów
obserwuję
w okrągło-czystej panoramie garnków
powszedniości
te dwie cisze
przytkane regularnością w smaku-węchu
znikającym.. ..śniadaniem
brzuch, który dostał nóg.. ..i krzyku
ból, który podarował.. ..bzika
chociaż butelka czysto
wewnątrz-częściowego
mleka
mocno złapana.. ..i wybita
donośnym mgnieniem kolorowego szeptu
mamo..
och mamo..
na horyzoncie upraw matki-ziemi
plonami oślepiająco-srebrzystej nadziei
zakotwiczony bzik - wewnętrzną stronę
serca
bez poranno-śnieżnobiałej balkonowych okien
szyby
bez zaspano-piaskowniczych dokoła ust
nawigujących
wodospadów
po co płakać? - ty.. przecież jeszcze
jesteś
Komentarze (4)
z pióropeszka! :-) dziękuję..
Kolejny ciekawy wiersz wyszedł napis twojego pióra,
albo i klawiatury.
dzięki Aniu i komuś pierwszemu..
to jest przerzutka z przeszłości
nikt u mnie nie umarł i ja też..
ten zakotwiczony bzik rozbawił.