Zigi
Pies wnuczki Zigi jest szybki
prawie samochód wyścigowy,
pełno ma łatek biało-czarnych
od ogonka aż po czubek głowy.
Witając kogoś na swoim terenie
merda ogonem w różne strony
jęzorem liźnie gościa miłego
w powitalnym tańcu szalonym.
Lecz kiedy zapytasz co się dzieje
uszami strzyże gotowy na wszystko
zwłaszcza podwórka broni odważnie
obcym nie pozwala zbliżyć się blisko.
Gdy nogi wyciągam dla relaksu
swój łeb mi kładzie na kolanie
ślepia brązowe we mnie wlepia
zaczynamy wspólne odpoczywanie.
Jest wielkim psim łakomczuchem
apetyt ma zawsze wierzcie ludziska
łapczywie zjadł cebulkę ze śledziem
raz nawet kanarka miał w pysku.
Lecz krzywdy żadnej mu nie zrobił
bo sam stanął jak zamurowany
gdy pan go ofuknął i krzyknął
ocalał kanarek z pyska wyciągany.
Dwie łapy kładzie na krawędzi stołu
gdy zwącha zapach dobrej potrawy
lecz gdy go odgonisz od lodówki
odejdzie nie zrażony, nie ma sprawy.
Trafił pod kocyk do ciepłej pościeli
kiedy w chorobie bolały go uszy
od tamtej pory szczeka zdziwiony
gdy się go spędza z miękkiej poduszki.
Napisany kiedyś na prośbę wnuczki Marty.
Komentarze (34)
Bardzo ciepły wiersz o psim przyjacielu.
Z przyjemnością przeczytałam.
Pozdrawiam Cię Staszko serdecznie:)
Miły wiersz ;)
u mnie pies musi mieć budę, to jego dom-ale wiersz,
super
bardzo fajny wiersz Pozdrawiam Staszko:))