214
gdy jeszcze pisałam, choć już nie o sobie.
spotkaliśmy się jesienią
dwa młode kasztany
błyszczące w blasku słońca
i coraz bardziej zmieniane pogodą
w zimie jako dzieci
skakaliśmy często po oziębłym lodzie
chcąc go przełamać wspólnymi siłami
i wpaść do wody mimo głębokości
marzec był pełen gorącej herbaty
pitej zbyt szybko by ust nie poparzyć
przy dźwiękach muzyki śmialiśmy się z
siebie
chcąc zjeść czekoladki nie zdejmując
złotka
kwiecień był typowy
właściwy swym zasadom
trzaskaliśmy drzwiami pochmurni i mroźni
by zaraz otworzyć je pełni gorąca
przyszedł maj z wiosną
a za nią upały
zbyt jednak męczące i dokuczliwe
uschły więc wszystkie kolorowe kwiaty
już nie ganiamy się pełni radości
usilnie próbując złapać się za ręce
czasem jedynie przypomni się komuś
beztroska chwila dziś tak niedorzeczna
widzimy to zbyt mocno
w naszych smutnych oczach
wydorośleliśmy
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.