Chleb
Na łazie leży łuż łupsieczóny blechkuch,
makownik, bygielki i psiernik.
Znowój mom smaka na chleb, tlo Twojó.
Naziankszo jizba zidać tamój.
Matulka śwyże bochny na ławach łukłodo,
w ty jizbzie w letnie pozietrze je
nozimni.
Puchniało ni na pu, a w cały chałupsie,
abo eszcze dali.
Znów niecierpliwość do kieszeni chowam.
A Ty znikasz powoli kawałek po
kawałeczku.
Przezroczystymi rękoma kontury oczu
zamazujesz.
Bezwiednie.
I włosów w kolorze niezdecydowanym
znów,
i stóp bezsilnych gotowych by przed siebie
iść, tam gdzie księżyca nów.
Wiesz.
Ciepło chrupiącej skórki o zapachu
dojrzałych jabłek leżących na słońcu.
Te baloniki z gazem w momencie przełyku.
Smak jedyny.
W białej pościeli się rozmywasz,
gubisz się w niej.
I trudno Cię znaleźć w pokoju za dużym,
na Twoje na powrót dziecięce kształty.
Znak krzyża robiony na każdym bochenku.
Mateńko najświętsza.
na łazie- na ławie
blechkuch- ciasto drożdżowe
bygielki- ciasteczka
letnie pozietrze- gorące dni
puchniało- pachniało
ni na pu- nie na pół
eszcze- jeszcze
Gwara warmińska.
Komentarze (82)
Bardzo ładne wersy. Moja babcia prze pokrojeniem
chleba robiła na nim krzyż, pozdrawiam ciepło.
Piękne obyczaje a szczególnie znak krzyża na chlebie
naszym powszednim. Bardzo ładny wiersz Pozdrawiam
serdecznie Anno
Piękny wiersz.
Pozdrawiam serdecznie :)
piękne ubrane wersy w tęsknotę i szacunek do tradycji
i rodziny,
serdeczności zostawiam Anno
:)
musiałem powrócić bo wiersz bardzo piękny
Piękny...
Cudowny, wzruszający wiersz.
Pozdrawiam ciepło.
Rozalio, Isano
dziękuję
Piękny przekaz wiersza, pełen tęsknoty. Pozdrawiam
serdecznie
Piękne wersy o zapachu Matczynego chleba:)
Miłej soboty życzę.
Krystynko, Ula, Grzelo, Mario, Bożenko, Wandziu,
Michał, BordoBlues,
Aniu, Mily.
dziękuję.
Wyjątkowo silna tęsknota za rodzicem i dzieciństwem
ubrana w emocjonalne wersy.
Pozdrawiam :)
Moja mama piekła chleb- pachniał na pół wsi.
Chleb i znak krzyża. Ja jeszcze wiem, co to znaczy,
moja córka już nie. Świat poszedł naprzód. A może
skręcił w bok?
Kiedy byłem dzieckiem, jeździłem z mamą na kajaki do
Krzesznej. Turnus trwał 2 tygodnie. Zawsze pierwszego
dnia szliśmy do Szymbarka po chleb. Kupowaliśmy
największy 12-kilowy bochenek i jedliśmy go przez cały
turnus. I po dwóch tygodniach jeszcze był dobry.
Ostatniego dnia pobytu znów szliśmy do Szymbarka, żeby
przywieźć chleb do domu...
Oczywiście na co dzień jadałem chleby "sklepowe", ale
przynajmniej mam pojęcie, jak smakuje prawdziwy chleb.