Dla Idy*
wyczarował magiczne, wiecznie żywe
bolero.
Tańczyła w hiszpańskim stroju,
wystukując obcasami rytm, podawany przez
werbel i tam - tamy.
Powtarzana melodia początkowo nieśmiałym
fletem,
wzmagała się dźwiękami klarnetów i
saksofonów,
potęgowała emocje przez tubalne
brzmienie,
obojów i puzonów.
Obejmowała ciało tancerki ekspresyjnymi
ruchami,
podrywała zalotnie spódnicę.
Mistrz szarpał struny, jakby mówił -
jestem
Baskiem, jestem Baskiem.
Był nim po matce, osamotniony jej
śmiercią,
w kruchej postaci, z ogromną wyobraźnią.
Zaskakiwał, zachwycał, inspirował.
Po latach w nowoczesnej scenerii światła i
cienia
tancerze wyczuwali takt bosymi stopami,
kołysali melodyjnie biodrami w obcisłych
trykotach,
kusili nagimi torsami i wężowymi
ruchami.
Dominowały ramiona i dłonie kreślące
żywy tryptyk Ravel - Bolero - Bejart.
*Ida Rubinstein - tancerka
Komentarze (18)
jestes dobra w opisywaniu różnych scenerii, takie
wiersze warto przeczytać i przenieśc się chociażby na
chwilę na ławki widowni...
widzę że nie tylko poezja jest w Tobie...
ach to Bolero!! wspaniała muzyka,kiedyś widziałam film
oparty na tym utworze,dziś przeczytałam ładny
wiersz...pozdrawiam