Gromnice
Wbrew koalicji najwyższych sił piekła,
powiadam wam, prawda brudy wywlekła.
I choćby mnie nękał ból przeogromny,
nie wrócę już więcej czcić kłamstwa
gromnic.
Niech wiedzą potomni, iż diabeł kusi
jak tylko wyjdziesz spod spódnicy mamusi.
Czemu to dusi jak strzyga nocna,
co wkrada się przez uchylone okna.
Gdy rosa nocna się perli w blasku,
ci władni knują w komnatach zamków.
Cud pięknych poranków zakryli brudem,
już nie są wzniesieniem, są wielkim trudem.
Zabili gwoździami wieka ich trumien,
rzucili haniebnie garść ziemi czarnej,
pogarda popłynęła jak strumień
a oni pławią się w mocy swych pragnień.
W czeluści na dnie gdzie noc głęboka,
zagląda w serce oczami diabła,
tam dusze swoje posiali na żniwa,
pieczęć podbili, podpisali traktat.
Odłożył ad acta diabeł te pakty,
na względzie mając swe obietnice,
narodził się moloch okrutnej władzy
a razem z nim jego nierządnice.
Zamknięte przyłbice, konie ich czarne,
palili wszystko na swojej drodze,
grabili i zabijali ludzi
zostawiając ich wioski w pożodze.
Gdy długie bagnety i ciemne noce,
wypaliły śmierci swe piętno,
to właśnie wtedy fałsz przezwyciężył
i ogłosił się prawdy pieśnią.
Wielką boleścią objawiał się wszędzie,
ludziska drżeli w swoich chałupach,
nadeszły długie wieki ciemności,
i wtedy duch wiary pierwotnej upadł.
Ich znaki na słupach, rogatkach, stodołach,
się krzyżem rozpierzchły na cztery strony
świata,
diabelska maszyna nabrała obrotów
a ludzkość poczuła moc uderzeń bata.
Możnych debata, rozprawa o prawach,
o tym co prawdą a co na bzdurę zakrawa,
prawd rzeka krwawa w swych odnogach,
rękawach,
się rozpłynęła i pozamykała w enklawach.
Na mocy bezprawia stworzyli prawo,
powstały przeto wielkie gubernie,
wiara w nie stała się litą skałą
a lud na placach gromadził się wiernie.
Wierząc w te brednie, pochłaniając je
biernie,
krąg ciemnoty obszernie zaciskał swe
ciernie.
Diabeł rozdarł wpół jednię,
człowiek kroczy bezwiednie,
ciało chce być bogate
a duch musi żyć biednie.
Być umysłu więźniem,
ściśle w nim gnieździć zwięźle,
wisieć na jednym przęśle,
dzielić tę samą przestrzeń.
Miliony wieszczeń wciąż mówią o tym
jak ludzie mamonie zaprzedali swe cnoty,
w chciwości głębi ujrzeli klejnoty,
zaklęli swe serca, ruszyły młyn mętne wody.
Rajskie ogrody spłonęły w ogniu niezgody,
święte drzewa zrąbano, gęsto leciały kłody.
Nie ma żadnej ochłody dla sił ludzkich
pragnień,
pogłębiają wciąż studnie, grzebią w niej
bezustannie.
A tam w dole na dnie, już nie ma nic
więcej,
tam ciężki kamień, który spada na serce.
W wiecznej rozterce, pośpiechu, czym
prędzej,
dowodzą człowiekiem instynkty zwierzęce.
Już nie jest mędrcem, mija się cel życia z
sensem,
klęknął w udręce, przelewa krew przez swe
ręce.
Komentarze (5)
Dziękuję serdecznie za odwiedziny i cieszę się, iż
tekst się podobał.
Pozdrawiam wszystkich oraz życzę miłego wieczoru
Bardzo rozległa dramaturgia wiary.
Wyłowiłem wers: "narodził się moloch okrutnej władzy",
oby ten zakończył żywot już za cztery dni. Amen. (+)
Świetny wiersz!
Przeczytałam z dużym zainteresowaniem.
Jestem pod wrażeniem!
Serdeczności przesyłam
No tak...
Człowiek nagrzeszy, diabła to cieszy ;)
Pozdrawiam :)
Wspaniała rozprawka nad uciskiem ludu, który jest
zniewalany przez wszystkie epoki, wieki ... od zarania
dziejów. Hegemonia zmienia ten świat i prowadzi ku
przepaści. Diabelstwo zaciera z radości swoje łapska.
Pozdrawiam z refleksją ;-/