Hazard i Absynt
Za surdut z kasyna na bruk,
(Kto tak traktuje swych gości),
I krzyczą, że zwrócić mam dług,
Bo porachują mi kości.
Klnę ich pod nosem i idę,
A wśród kamienic wiatr dmucha,
Kamrat by się jakiś przydał,
Lecz ani żywego ducha.
I blado świecą latarnie,
Dobrze, bo w oczy nie kolą,
Splątany w swe myśli marne,
W żałosny wpadam monolog.
- Jak widzisz, me życie Boże,
Schło jak w butonierce hiacynt,
Sam diabeł tu nie pomoże,
Bo wierzę w hazard i Absynt.
Nagle huk i obłok pary,
Nagle stukają kopyta,
A wszystko to, jakby czary,
I z pary męski głos pyta.
- Czy może mógłbym w czymś pomóc?
Mam mnóstwo czasu na zbyciu,
Mogę Cię zabrać do domu,
Mogę naprawić Ci życie.
Aż dreszcz przyniosła ta zjawa,
I strach, że zaraz zemdleję,
Lecz przede wszystkim obawę,
Że to naprawdę się dzieje.
Po chwili niezwykły obłok,
Zmienił sie w zwitek w mej dłoni,
I postać stanęła obok,
Strojna we frak i melonik.
- Posłuchaj dobry człowieku,
Tak zaczął dziwny jegomość,
- Ja ludziom służę od wieków,
Rozwiń i czytaj wiadomość.
Nie chciałem mówić nic, wcale,
Czy z szoku czy z omamienia,
A słowa które czytałem,
Wprawiły mnie w osłupienie.
"Gdy boga swego odżegnasz,
Złota Waść tyle dostaniesz,
Że chociażbyś wszystko przegrał,
To przegrać nie będziesz w stanie."
- Gdy dasz mi z szyi krucyfiks,
Wszystko się stanie ciekawsze,
A Ty, jak mówią napisy,
Ze złotem będziesz już zawsze.
Zastygłem w zimnym bezruchu,
I nie wiem ile tak stałem,
Bez wiedzy czy byłem duchem,
Bez wiedzy czy byłem ciałem.
- Pamiętaj, to Twoje życie,
Wyszeptał cichutko jak mysz.
- Więc odpłać mi się sowicie!
Ściągnąłem i dałem mu krzyż.
On skłonił się, w palce pstryknął,
Zaśmiał się i nic nie pytał,
A ja dostrzegłem nim zniknął,
Że zamiast nóg miał kopyta.
Skupienie długo nie trwało,
W którym się udał kierunku,
Bo już za chwilę siedziałem,
W kasynie z butelką trunku.
Bez długów i bez kłopotów,
I z kopcem monet ze złota,
Wśród dymu, krzyków i potu,
A wkoło znana hołota.
Żyje, wydaję i piję,
Cudowny powrót z rynsztoka,
A dusza jakby niczyja,
Kurczy mi się w mgnieniu oka.
I ciągle jak w błędnym kole,
Na twarz ląduje za drzwiami,
Lecz sam wybrałem tą dolę,
Bez Boga, a z monetami.
Choć tętni złota machina,
To radość życia uciekła,
A ja, co noc do kasyna,
Powracam jakby do piekła.
Komentarze (3)
Dziękuję.
Extra tekst, hazard to jedna z
najgorszych rzeczy, powinna być zakazana, ale absynt
lubię.
Absynt wart jest mszy.
Głos mój i szacun jest twój!
wyjątkowo upleciona
aluzja przestroga wizja
prawidłowo oddane
przyjemność
uzależnienie
szaleństwo
piekło...