A ja drążę...
Jakoś tak mi nie wychodzi,
By przyłożyć komuś słowem.
Wiem, że mogę tym zaszkodzić,
Też skaleczyć ciało zdrowe.
Lecz czasami chęć przeważa,
Zbieram w sobie część odwagi.
I zaczynam wnet obrażać,
Aż się człowiek staje nagi.
Aż upada całkiem nisko,
Upodlony po całości.
Niby wielkie jest chłopisko,
Dąży jednak do małości.
A ja drążę dalej temat,
Teraz niszczę jeszcze duszę.
To wygląda mi na schemat,
Lecz podołać zemście muszę.
Niby tego nikt nie każe,
Niby to się samo tworzy.
Jednak jest spełnieniem marzeń,
Gdyż jesteśmy temu skorzy.
Komentarze (6)
świetny wiersz, tylko użyłabyn zamiast nagi-srogi
Samo źycie, zemsta jest rozkoszą bogów. Pozdrawiam
serdecznie.
Być może komuś
odpuścić raczysz
nim swoim słowem
życie zaznaczysz:)
Pozdrawiam:)
Ciekawa, życiowa refleksja.
Wybornie,
w treści oraz formie...
+ Pozdrawiam
teraz jest na topie
by drugiemu dopiec!