jak książe znalazł swoją różę...
śnił o niej miesiącami...
uwielbiał ją latami
marzyło niej godzinami
tęsknił sekundami...
zamknięta pod szklanym kloszem
nie miała okna na świat,
o księciu marzyła
łzy na płatkach chroniła
gdy miał już dość rozmyślań
zabrał się za działanie,
wskoczył wnet na konia
wszystko zrobi dla niej
róża zrozpaczona, w swym dole smutek
pogłębiała,
nie wiedziała, że ktoś ją uratuje
biedna róża biała
po wielu zmaganiach
dotarł do miejsc przeznaczenia
lecz nie widział ukochanej
myślał, że umrze w płomieniach
nagle piękny głos wydobył się zza
ściany,
podążył za tym głosem
wabiony, czarowany...
zobaczył ją nagą...
pod szklaną osłoną,
rozbił klosz własną dłonią,
tak się starał o nią...
gdy zobaczyła swojego wybawcę
ku niemu płatki swe skierowała,
wymierzyła pocałunek na usta,
w wybawcy się zakochała...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.