Jesienne oblicze
Jesienna patyna pokryła codzienność,
melancholii nuta splotła się w warkocze,
a mgła, jakby gęstsza w porannej
godzinie,
stłumiła pragnienia, w otchłani ginące.
--
Tak blado i cicho, ferwor zamilkł w
duszy.
Gdzieś zabrzmiała cisza wyszeptanym
piano.
Nić babiego lata, jak w zwolnionym
tempie,
rozsnuła utkaną powłóczystość białą.
--
Z resztek rdzawych liści w lustrzanych
kałużach,
utworzył się patchwork - jesienna
fantazja.
W tle szara tapeta, z wzorem jarzębiny,
gdzieś w rumieńcach klonu, radość się
zakradła.
--
Zapachniało chłodem, wiatr po polu hula,
nawet strach na wróble bezczynność
usypia.
Przedojrzałość letnia musiała
zjesiennieć,
zamilkła przyroda, takież jej prawidła.
Komentarze (20)
Różne są oblicza jesieni...potrafisz stworzyć
niesamowity klimat :)
Pozdrawiam ciepło Eluniu :)
Urocza jesienna melancholia z iskierką nadziei.
Pozdrawiam serdecznie z podobaniem. Życzę beztroskiego
weekendu:)
Pięknie, niebanalnie napisana melancholia z pogodnym
zaakceptowaniem prawa przyrody.
Pozdrawiam serdecznie.
Fantastyczny jesienny patchwork.
Pozdrawiam.
Śliczna liryka!
Pozdrawiam