Kołysz mnie, kołysz...
Kołysz mnie, kołysz w swoich ramionach
Póki ostatnia gwiazda nie skona
Póki nie błyśnie na horyzoncie
Nadziei słońce
Śpiewaj mi, śpiewaj twym serca biciem
O tym jak piękne może być życie
O tym jak krótkie mogą być chwile
Nocy motyle
Otwórzmy okna, wypuśćmy zmory
Zwątpienia, lęki, złości potwory
Pobłogosławmy czyste powietrze
Światłem na wietrze
Zapalmy złote lampy oliwne
I zapomnijmy że coś jest dziwne
I zapomnijmy o wszystkich smutkach
Bo noc tak krótka
Unieś mnie, unieś bardzo wysoko
Tam gdzie się tęcza kłania obłokom
Tam gdzie anioły na wysokości
Przyjmują gości
A ja ci iskrę w ogień rozpalę
Będę pożarem w szalonym szkwale
Będę syreną w najsłodszym śpiewie
Czym jeszcze? – nie wiem....
Komentarze (17)
Przeczytałam twój wiersz z przyjemnością. Jest w nim
wrażenie kojącej lekkości. Bardzo śpiewny.
Bardzo ładny, zmysłowy i subtelny wiersz. Czytałam
jednym tchem, stworzyłaś tu piękną atmosferę nocną,
prawie erotyk. Podba mi się...