Kupiec
Kupiłam na targu...to nawet nie był targ
Kosz pełen przerzutych westchnień
Pomiędzy nimi tysiąc skarg
Po jednej prośbie ze wszystkich istnień
Sprzedawca liczy przy mnie zapłatę
Zerka nieufnie jak na kanciarza
Uprzednio wpłaciłam zaległą ratę
By oddał także myśli malarza
Cenną mą zdobycz niosę przez miasto
Pomiędzy ludźmi z uczuc wyprutych
Są jak latarnie co szybko gasną
W dyby obojętności każdy zakuty
A ja w mym koszu mam ich nadzieje
W płowej wiklinie charakter trzymam
Oddam je morzu, niech wiatr rozwieje
To co na siłę i z Ciebie wyrywam
Lecz wszystko dawno już uleciało
Znów wzrok wpatrzony, ręce bezwładne
By zatrzeć ślady że kiedyś istniało
To co na siłę z Ciebie ukradłam
Czy moje imię nie jest Ci znane
Piekielna pani obłędu duszy
Twoje pragnienia zostały sprzedane
"Nieczułość..." łatwo pustkę zagłuszy
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.