Milczący księżyc
Nie wiem czy jest to do końca wiersz, sami oceńcie.
Znowu głód.
Czuję jak wbija się w mój żołądek.
Rozdziera mnie na części, jak kartkę
papieru.
Widzę jak drżysz.
Twe ciało przeszywa spazm strachu.
Boisz się mojej lodowatej skóry.
Wiesz, że kiedyś przyjdzie twoja kolej.Może
już przyszła?
Nie, szybko wyrzucam tę myśl z głowy.
Ale wtedy ból powraca.
Chwyta mnie za wnętrzności i rzuca o
ścianę.
Przygniata mnie swoim ciężarem.
Widzę wszystko jak przez mgłę.
Twoja sylwetka zbliża się do mnie.
Czuję słodki zapach, który wciska mi się w
me płuca.
Napełnia usta słodkim aromatem. Duszę się.
Nadchodzi moment, kiedy wszystko zaczyna
wirować.
Me ruchy, coraz bardziej wymuszone, stają
się powolne.
Nie panuje nad nimi. Wyciągam w twoją
stronę me chciwe ręce.
Uciekaj!
Biegniesz, ale to tylko powoduje całkowitą
utratę panowania nad ciałem,
które dawno powinno się rozłożyć.
Nie wiem kiedy dogoniłam ciebie, kiedy
chwyciłam twe ręce,
a ciało przysunęłam do siebie.
Pozostał tylko ten zapach, który
przyprawiał mnie o mdłości.
I coś ciepłego w ustach. Moja świadomość
wróciła po chwili.
Leżałam w całkowitej ciemności.
Twoje ciało było tuż przy mnie, wygięte
pod nienaturalnym kątem.
Czułam jak ciepłe łzy spływały po
policzkach.
Twa twarz, wyrażająca więcej niż dałoby się
opisać, wryła mi się w pamięć.
Widziałam ją długo, kiedy tylko zamykałam
oczy.
Ile jeszcze istnień będę musiała zniszczyć?
Księżyc wyszedł zza chmur oświetlając
miejsce mego mordu.
Gdzieś w oddali rozległo się bicie dzwonu:
ciche i smutne...
Pamięci Elen.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.