Na skraju
Gdyby trzeba było stanąć na skraju,
Przysiąc, że człowiek nic nie pomoże,
Wyznać ze łzami oczom,
Że słońce nie wzejdzie już tak jak miało to
w zwyczaju.
Z pękniętej struny bytu,
Wylałaby się cała demagogia wzniosłych słów
i czynów,
A może zabrzmiałaby tonem czystym i
wielkim,
Niosąc dźwięk tak jak ptak niesie pokarm
pisklętom?
Co bardziej przechyla huśtawkę życia?
Gram litości i współczucia, miska zupy?
Czy sterta zaryglowanych drzwi, odwrócony
wzrok?
Czy jeśli jestem, to jestem?
Co myśli krew wypływająca z rany?
- Zostałam oszukana i podle zdradzona.
- Dano mi wolność, mogę uciec.
Czy jeśli się urodziłem, mam prawo do
śmierci?
I czy w ogóle mogę to nazwać prawem?
Bo czy gdy moje ciało spocznie w
trumnie,
To niezaprzeczalnie Ja w niej spocznę?
Odysie! Ty przecież błądziłeś.
Dryfowałeś w bezkresie bezkresu.
Powiedz…, co będzie po kolejnym
sztormie?
Komentarze (1)
sztormy nakreślają pragnienia to sól życia Piękny
wiersz bardzo spójny w treści i powazny wnikliwy Dobry
na tak!