Oaza Ubari
Dla wszystkich miłośników moich przygód :)
Oaza Ubari
Na rynku głównym w Katowicach
przystanąłem
i taka myśl po głowie mi się wałęsała,
że dawno już wyobraźnia moja mi przygody
nie objawiała.
Zaczęło się kiedy swe oczy utkwiłem w
niebiosach nad głową:
Początki pustyni, najpewniej Sahary,
lecz przed siebie podążałem z łukiem na
plecach,
czapce z daszkiem i tkaniną białą pod
czapką.
Obok mnie podążała Łapa z tkaniną na główce
chroniącą jaguara przed skwarem.
Łapa miała bukłak z wodą na szyi
zawieszony,
a byłem naprawdę spragniony, jej także nie
było łatwo.
W sandałach miałem papirus z mapą,
na której zamieściłem punkty i odniesienia
potrzebne do spełnienia kolejnej misji.
Odnaleźć mieliśmy oazę Ubari,
na poszukiwania której wyruszył pewien
chłopiec z Nigeryjskiej wioski.
Myślałem ciągle tak:
- Jeśli nie znajdziemy tej oazy to z braku
wody tu z Łapą całkiem wyschniemy.
Gorąco strasznie, ale pamiętaj
– powtarzałem sobie –
strach tnie głębiej niż miecze.
Ukradkiem na mapę znowu zajrzałem,
według obliczeń oazę przed sobą
mieliśmy.
I była, to prawda, jakieś dwieście metrów
przed nami,
palmy i wody bajorko wokoło.
Łapa ruszyła jak strzała ,
piła wodę jak szalona,
a ja także chłeptałem bo tak pić mi się
chciało.
Chłopca w oazie odnaleźliśmy wygłodzonego,
ledwo żywego, na plecy mi wskoczył
i do Nigeryjskiej wioski go zabrałem.
Zaopatrzeni w wody bukłak,
przeszliśmy drogę do wioski w Nigerii.
Na miejscu końca nie było radości,
a bolały mnie wszystkie kości.
Łapa usnęła w kącie ceglanej chaty,
ja na prymitywnym łożu się wylegiwałem.
Dziewczyna ciemnoskóra ładna do mnie
podeszła
i olejkami na gołe ciało mnie nasmarowała
oraz pożądnie wymasowała.
Potem chwilę się przymnie przespała tuląc
bohatera swego,
jaki tam ja bohater, nic wielkiego nie
zrobiłem.
Za czas jakiś kiedy noc nastała rozpoczęła
się wielka zabawa.
Mnie i Łapę obudził wódz, zaprowadził nas
do stołu wielkiego, bogato zastawionego:
Było tam osób wiele,
pierś bawoła z jakimiś liśćmi,
smakowała jak kurczak,
Łapa też zadowolona zajadała.
Po uczcie Łapa spojrzała w niebo,
więc jam też to samo uczynił.
I przygoda minęła jak na zawołanie,
bo gdy wzrok skierował się na wprost, na
powrót w centrum rynku się znalazłem.
Przygotowany byłem na przygodę następną,
notes od teraz jest zawsze ze mną.
Spisałem wydarzenia wszystkie,
aby potem je spokojnie w Internecie
zamieścić.
Była to następna moja Afrykańska przygoda,
czekajcie cierpliwie,
wiem, że będzie następna, tylko kiedy i
gdzie?
Tego wyobraźnia moja mi nie chce
zdradzić.
To niespodzianki mojej jaźni,
mam nadzieję, że dla was również?
Więc życzę prawdziwej uczty wyobraźni.
Pozdrawiam wszystkich miło
bo to wszystko jeszcze się nie skończyło
;)
Dziękuję za odwiedziny, wszystkie komentarze, głosy i jakże cenne rady :) pozdrawiam.
Komentarze (18)
No to pofantazjowałeś Tomku :))
Pozdrawiam
nie lubuję się w tak długich tekstach ale Twój z
przyjemnością przeczytałam:) serdeczności
U! Na rynku w Katowicach- to rzut kamieniem ode mnie.
Nie wiedziałam, że tu też są takie fantastyczne
przygody.