Opowiem o Paczkowie
Z tomiku "Miasta mi bliskie"
Co dziś robią w Paczkowie – pyta Zosia
kolegę.
Pewnie wciąż coś paczkują – i popędził
gdzieś biegiem.
A ta bierze notesik, skrzętnie w nim
zapisuje,
że w tym oto miasteczku ciągle ktoś coś
paczkuje.
Przeszła potem ulicą, jeszcze spory
kawałek,
podziwiając zabytki, weszła nawet na
wagę.
Uśmiechnęła się lekko – pewnie kożuch i
buty,
kilogramów aż tyle, jak to dobrze, że
luty...
Do kościoła zajrzała i... o matko! Co
widzę?
Tutaj studnia misterna, czyż ja jestem w
remizie?
Między dwiema ławkami stoi harda i
dumna,
czymże tak zasłużyła, że tu jako
kolumna...
Przed ołtarzem po prawej – myśli – kto mi
podpowie?
Tuż na wprost, Jezus pada od ciężaru, po
słowie
i pod krzyżem na Ziemi, za grzech nasz
poprzez wieki.
Cyrenejczyk pomaga dźwigać ciężar
udręki.
Widzi drogę krzyżową (a o studni
rozmyśla)
i koronę, cierń owy – niechaj dunder to
świśnie.
Dwa tematy dogłębne – kto tu studnię i po
co,
wtem zakonnik wychodzi i naprawdę
ochoczo,
Opowiedział jak było, że to w celach
obronnych
przed najazdem tureckim, unikając pogromu,
studnię w mury przyjęto, wodę
zabezpieczono.
By wróg nie miał dostępu postawiono duch
gnoma.
Dawniej mieli w zwyczaju wody truć w czasie
wojen i dlatego tu mogli, wciąż bezpiecznie
pić wodę okoliczni mieszkańcy i obrońcy tej
ziemi,
na podstępne zatrucie teraz nienarażeni.
Wróg tu nie miał dostępu. A w jej nazwie –
Tatarska,
to już głosi legenda, znak miłości zbyt
dziarskiej,
tatarskiego młodzieńca do prześlicznej
córuni
włościanina Boguna. Obaj niczym tajfuni.
Młody Tatar chciał porwać, jak bywało w
zwyczaju,
panna jednak wymogła – i normalnie bez
czarów –
poszedł prosić o rękę – do nóg padł
Bogunowi.
Lecz go tylko rozgniewał, wnet odmowę
odtrąbił.
Wtedy krewki Tatarzyn swoją lubą porywa,
a wraz z panną trzy konie najbielsze, z
takąż grzywą.
To go właśnie zgubiło, konie w mig
rozpoznane.
Było wiele rabanu, Tatarzyna pojmano.
Przed Bogunem rzucono, wyrok zapadł – do
studni.
I utonął Tatarzyn. A czy słusznie – czy
musiał?
Do dziś w uszach tu dudni. Tego nie
rozstrzygniemy.
Że bez zgody tatusia?... Po co Amor łuk
krzywo ustawił?
Przecież wcale nie musiał.
Komentarze (55)
no co tu gadac, trzymasz swoj poziom, swoj styl,
piszesz wartosciowe wiersze - spolecznie i
historycznie... czasem na wesolo,
podziwiam pracowitosc takich autorow, bo trzeba
zagladac do zrodel, nie tylko wlasnych:) pozdrawiam
Bardzo ładna opowieść. Pozdrawiam:-)
pięknie piszesz lekko się czyta ukłony
Niebanalnie, i taki długi, ciekawy wiersz.
Pozdrawiam Mariat.
Bardzo ciekawa opowieść gratuluje
pozdrawiam
Gratulacje Mariat dla Ciebie!
A dla mnie przyjemność czytania:)
Pozdrawiam serdecznie.
bardzo mi się podoba, piękna opowieść , pozdrawiam
Opowieści cudne, dla niektörych zgubne...trochę
przydługawe, choć ujęły sprawę...a myśmy sobie to
poczytali...miło było wpaść z wizytą do
Paczkowa...ale, ale...obok Piznania w kierunku
wrześni, tak ok. 10 km jest miejsciwość Paczkoeo...ale
nie z takimi atrakcjami...pozdrawiam serdecznie
Witaj,
tym razem trafifaś do "mojego" miasteczka.
Spędziłam w nim wiele letnich miesięcy - dorabiając
na maslo do chleba.
Jest w nim oprócz opisanych wspaniałości pewien urok,
który przenosi się na jego bywalców.
Miło było Ciebie "doświadczać" ponownie.
Serdecznie pozdrawiam.
Miłego dnia.
można by z tego parę wierszyków...:)Pozdrawiam+
Bardzo ładny wiersz! Pozdrawiam!
Zazieleniło się pięknie, gratuluję Tobie mariat
serdecznie!
Widzę, że wiersz rozkręca serię edukacyjną, podoba mi
się. Pozdrawiam na miły wieczór:-)
Napisałaś się trochę i nie powiem że nie warto było
Pozdrawiam.
No jestem*** Świetnie opisane zakusy Tatarzyna na
poślubienie córki Boguna i fiasko. Słono za to
zapłacił. Ładna legenda, Paczków piękne miasto a
wiersz rewelacyjny, powinny dzieci w szkołach
przerabiać , w tych Paczkowskich i innych, polskich.
Pozdrawiam mariat@@@
Troszkę to trwało,
ale fajnie się czytało...
+ Pozdrawiam :)