W ramionach
czas płynie niezmiennie w takt zimnym
strumieniem
obija tęsknotę o ostre kamienie
a w naszym ogrodzie w zieleni świergocą
marzenia o tobie (wiem i nie wiem po co)
jak nici się snują, po sieciach wieszają
(już dawno czas zaplótł w pamięci jak
pająk)
lub iskrzą się w słońcu w porannych
diamentach
bo kiedy w nie patrzę, to nadal pamiętam
pozbieram te skarby, w szkatule je
schowam
by w myślach płomienny twój obraz
przywołać
i objąć cię czule, milczeniem powiedzieć
jak tęsknię za tobą szukając po niebie
a potem posłucham wieczornej symfonii
i dotknę twych linii rozpiętej na dłoni
i znajdę w krainie, gdzie jeszcze nie
byłam
bo kiedyś mówiłeś, nadejdzie ta chwila
a księżyc srebrzyste jabłonie rozproszy
by nasze marzenie nie zmarzło tej nocy
uprzędzie z zapachów wiosenne nakrycie
i rankiem poznamy, że to nasze szczęście
...
1 marca 2007 , godz.22,35
Komentarze (16)
Wiersz ulotny i zwiewny, niematerialny, jakby utkany z
metafizycznej przędzy.