rdzawa ballada
róża w chochoł owinięta
załamuje dłonie.
dobiegają ciche nuty.
grają - lecz nie dla niej.
chochoł tępo w dal spogląda,
rozwichrzona słoma.
jak figura groteskowy
w tle cienie jabłoni.
na weselu trza być w butach!
bosa róża płacze.
łkanie utopiła w nutach
- nie śmiała inaczej.
już przeczuwa, że jej płomień
zważy ziąb o świcie,
jak serdeczne myśli kobiet,
które studzi życie.
nagle cisza. nikt nie tańczy
tanga, pasodoble...
w dal odeszli muzykanci
- ku odległej grobli.
róża cudem nie odżyje,
bo natury prawem
czerwień płatków w rdzę się zmienia
nim zapadnie w trawę.
Komentarze (22)
świetny wiersz, co za lekkość pióra...
takie są prawa natury i życia; pozdrawiam,
grusz-Elko:)
Takie są natury prawa, znikła róża, zniknie trawa!
Pozdrawiam!
Skojarzyło mi się z Wyspiańskim, choć nie wiem, czy
była tam róża:)
Nieco klimatu refleksyjnego też tu dostrzegam
Pozdrawiam ciepło, Elu:)
ładny i ciekawy wiersz pozdrawiam
Bardzo ładny wiersz. Pozdrawiam
Elu, w końcu... przecież wiesz, że bez Ciebie... ale
byłam dzielna :)
Natura dała człowiekowi w wyposażeniu, oprócz wielu
przymiotów - subtelność. Niechby tylko zechciał po nią
sięgnąć, wtedy róża, zanim zwiędnie...
Elu, bardzo...
powróciłaś:)na różo(wo)...a tak wziąć i bosa różę
rozpasodoblić to nie każdy umi:)