Rzeczyzmchuporosła (2)
Pewnego dnia jeden z Mchuporosłych
szwendał się po lesie. Nagle stanął jak
wryty.
Przed nim roztaczała się polana z dziwnymi
kurhanami obficie porosłymi mchem.
Z braku innego zajęcia, a trzeba wam
wiedzieć,
że w tej krainie czas spędzano głównie na
przyjemnościach,
obszedł je dookoła – pogrzebał, poodgarniał
liście i uschłe gałęzie,
przesunął duży jak drzwi kamień i ku
swojemu zdumieniu,
odkrył tajemnicze przejście. Nie wahał
się,
wszedł do niezwykłej jaskini.
A tam rozbłysło światło od tysięcy
świetlików.
Podążył za smugą do największej jasności
i miał nieodparte wrażenie, że prowadzą go
duchy przeszłości.
Na środku kopulastej przestrzeni, niczym
uformowany ołtarz,
stała grobelka. Błyszczała z daleka,
mieniła się tysiącem barw,
które wraz z napływającym świetlikowym
światłem,
oddawały drobne i szlachetne kamienie.
Czego tam nie było? Rubiny, szafiry,
bursztyny, onyksy, kryształy górskie…
Wszystkiego było tak dużo, że nie dawało
się zliczyć.
Na dość płaskiej, błyszczącej powierzchni
leżał zwój pergaminu
przewiązany wstążką – zachęcała żeby
pociągnąć.
Nasz Mchuporosły bohater – poczuł
doniosłość chwili,
ale nie chciał sam odkrywać tajemnicy
jaskini.
Wybiegł po swoich najbliższych współbraci.
Zanim jeszcze dotarł,
wypatrzyli go z daleka. Byli zdziwieni.
Niby wracał ten sam,
zadyszany z ciężkawym i pełnym jak zwykle
brzuchem, i żółty jak oni,
ale było coś, co go wyróżniało - z daleka
błyszczały mu oczy.
Blask bił przeogromny. Widzieli, że on jest
odmieniony...
Wkrótce odmienieni byli wszyscy, którym
opowiedział historię.
Każdy w oczach miał inną jasność.
Każdy przeżywał w inny sposób zasłyszaną
opowieść. Jedni chcieli
natychmiast udać się na miejsce, inni byli
powściągliwi,
jeszcze inni nawet bardzo sceptyczni…
Jednak w każdym rozgorzała ciekawość,
która rosła lub gasła – z niejednakowym
natężeniem.
Od tej pory mogli się rozpoznawać po wiele
mówiących oczach.
Cały swój dotychczasowy system
identyfikacji
przekierowali na czytanie z oczu.
Stan brzucha przestał mieć znaczenie.
Malały apetyty, a Mchuporośli stawali się
przystojni, zgrabni
i coraz bardziej sprawni…
cdn.
Komentarze (31)
Fajnie, że ludzie chcą pisać i czytać takie
sympatyczne bajki w tym ciężkim czasie. Pozdrawiam.
Ciekawam również kolejnej części :)
Pozdrawiam :)
Bardzo, bardzo ciekawie i ciekawie co bedzie dalej z
tymi przystojniakami.:)
Podoba sie bardzo, wciąga.:)
Pozdrawiam.:)
:)) Już wyskrobałam cz. 3 - ale poczekam do jutra -
oczywiście zapraszam wszystkich zainteresowanych.
A na marginesie, Jazkółko - wczorajsza część - coś
chyba nie bardzo?
...znaczy, że przebieram nogami w blokach startowych,
czekając na ciąg dalszy...! : ) Buziaki, Marce! : )
Świetnie z wielką wyobraźnią - podziwiam:-)
pozdrawiam
- zlitować się? - ale, że co - jazkółko - przydługo?
przynudziłam ? wal szczerze, udźwignę :)
...ale kiedy te przystojniaki rozwiną w końcu zwój z
jaskini...?! Marce, zlituj się...! ;))
Pozdrowienia : )
/*kurhany/
Hm...już sobie wyobraziłam takiego przystojniaka i
szlachetne kamienie na mojej dłoni ;) Ładna bajka :)
Masz pomysły:)
Pozdrawiam.
Marek
No to czekam niecierpliwie... Rzeczymchuporosła
biblijna... skręca mnie z lekka ciekawość :-))))
Z zaciekawieniem czytałam, czekam na dalszy ciąg.
Morał z tej opowiastki to moim zdaniem - oczy nie
kłamią, są zwierciadłem duszy. Pozdrawiam serdecznie z
uśmiechem i podobaniem :))
:)) a w trzeciej spróbuję biblijny - dziękuję, kłaniam
się.
Marcepani wyobraźnię to Ty masz :-) ta cześć jest
zajefajna... do tego przemycasz w historyjce przekaz
zdrowotny ;-))) pozdrawiam
- dziękuję Anno :) córka jako pierwsza recenzentka
była surowsza :) Miłego dnia wszystkim czytającym.