Stałam przy oknie
Do widzenia, do widzenia. Idź kochany.
Plecak weź, konserwy zapakuję.
Musisz pójść jedyny! Tak się boję
o maleństwo. Tylko nasze - moje.
Do widzenia, do widzenia. Idź kochany.
Lęk narasta o maleństwo moje.
Jak my tutaj?... idź już ukochany.
Bądź ostrożny. Drzwi zamykam, bramy.
Przy tym oknie stoję wypatrując.
Biało, czarno. Kwiaty mróz maluje.
Cisza, cisza, tylko śnieg w eterze.
Karabiny! W Boga nadal wierzę.
Chłód od szyby. Czołgi na ulicy.
Po co tyle? Gwiazdka... Nie rozumiem.
Czas od okna odejść, (krążą kruki).
Tak się boję. Śpij, maleństwo moje.
W całym mieście wojsko. Karabiny.
Czekam, przecież wszystko dla dzieciny.
Do widzenia, do widzenia mój kochany.
Plecak pusty dziś przynieśli,
rozerwany.
/napisany w styczniu 2015 roku, poprawiony w bieżącym roku/
Komentarze (27)
Bo to Grazynko wiersz, który jest zapisem tego co było
naprawdę(poza plecakiem rozerwanym). Spodziewałam się
dziecka.
Dziekuję serdecznie.
Bardzo dobry, wyrazisty wiersz, lubię takie.Działa na
wyobraźnię, widzę młodą kobietę z niemowlęciem na ręku
gdy żegna swojego męża. Widzę ją ja czeka, jak wygląda
przez zamarznięte liście na szybie i wraz z nią się
boję, potrafisz wzbudzić silne emocje w czytelniku,
serdeczności Halinko :)
Wiele ludzie przeszli.
Panie Janku:)
Daj Boże:)))
Fajnie, ze się pomyliła, bo to rozweseliło.
Ellizo, dziekuję za Twoją refleksję.
Halinka 53 już myślami jest na Sylwestra w 2981r.
Daj Boże dożyć!
Halinko53 - miło ze piszesz o swoich wspomnieniach.
Cieszę sie bardzo, że dzielisz się ze mną.
Ale...:) spojrz na datę, ta literówka, a raczej
cyfrówka;) spowodowała, ze śmieję się w głos i
dziękuję bardzo za to, bo miałam słaby nastrój.
A jak tam sanatorium? Nadal sie kurujesz? Na dancingi
lataj, bo mnie doktor opieprzyła, ze nie chodziłam:)))
Dziekuję bardzo ZOLEANDER i Tobie, moja Małgosiu:)
Bardzo ważne wspomnienia.
Szczególnie dla tych, którzy przeżywali tamte
chwile.Budzi emocje. Oddaje te uczucia
niedowierzania,strachu i pytanie jak jutro wyjść na
ulicę. Pozdrawiam.
Poruszający... pozdrawiam :)
Halinko, to był i mój czas...30 grudnia urodziłam
córkę...strach, niepewność, kontrole...niektórzy
mówili, do szpitala pojedziesz czołgiem, obyło się bez
tego, ale atmosfera w sylwestra w 2981 roku okropna,
oszczędna i dla personelu zakrapiana...teraz
wspomnienia wracają, gdy czytam Twój
wiersz...pozdrawiam serdecznie
Pamiętam. Nie sposób, nie pamiętać.
Ściskam
Co do tytułu - Chianti:) bardzo trafnie. Tak właśnie
myślałam.
marcepani:) tak to podobno można by zaśpiewać.
I Wszystkim Państwu, bez wyróżnień i wyjątków,
jednakowo serdecznie dziękuję:)
Podoba
Bardzo dobry wiersz.
Pozdrawiam.
jak ballada do wyśpiewania - b. dobry wiersz
.