Starzec
Spotkałam starca na ulicy
Niewidomy i smutny był…
Nie mogłam przejść obok tak obojętnie
Serce krzyczało: „Zostań w miejscu
tym”
Jak mogłabym odejść?
Mężczyzna wiedział, że ktoś
Na niego patrzy się
Podniósł głowę,
Za rękę złapał mnie.
Poczułam w środku ból,
Niczym nieuzasadniony.
Zaczęłam lękać się,
Szukałam w kimś ochrony….
Starzec rzucił:
„Nie lękaj się”
I strach mój odpłyną gdzieś.
Przeprowadziłam przez ulice go
Po drugiej stronie leżało rozbite szkło.
Krzyknęłam: ”Uważa pan tam jest
szkło”
W odpowiedzi usłyszałam: „Wiem”
Jak to…?
Skąd…?
Już miałam spytać starca o to,
lecz…
On rozpłynął się z mgłą gdzieś.
Pytałam ludzi kim starzec był.
Nie znał odpowiedzi nikt…
Do samego Boga z pytaniem zwróciłam się.
On mi powiedział, że dziadek miłością
nazywał się
Raptem układanka zaczęła zgadzać
się…
Stary, ślepy, porzucony, szukał w kimś
ochrony.
Starzec miłością zwany wyszedł szukać
miłości u ludzi.
Nie znalazł jej…
Więc po co się tak trudził…?
Komentarze (1)
Piękny wiersz. Ze szlachetnego serca wypłynęły te
słowa. + Powodzenia!