tęsknota
Chłodny powiał wiatr
Płomień świecy, zadrgał
niebezpiecznie...
Obudziły się wspomnienia z tamtych
pięknych, młodych lat
Za mgłą mój dzieciency dom
Mama, Tato, pies...
Odgłos domofonu
Roześmiana zawsze przyjaciólka
Obiady rodzinne co niedziele
Pierwszy pocałónek...
Pierwszy dotyk nagich rąk.
Za szkłem grono przyjaciół.
Tych naj naj bliższych.
Pytasz czego mi najbardziej brak?
Chyba siebie...
Moich małych, wielkich spraw
Moich ważnych, głupich łez
Moich śmiesznych i mniej sytuacji
Rodzinnego domu
Mojej Mamy, Taty i psa
Odgłosu domofonu
Roześmianej przyjaciółki
Obiadów co niedziele
Pierwszego pocałónku
Pierwszych dotyków rąk
Grona przyjaciół, tych naj naj
bliższych...
Właśnie tego.
Tego i jeszcze Ciebie.
Twojego głosu
Dotyku
Moich dreszczy
Twych błękitnych oczu
Tego uśmiechu
Rozmów godzinami
Wróć ! Bez Ciebie nawet ja sama, nie wiem
czego mi brak...
P. D. Niech Pan sie pojawi... choć na tych kilka smuklych chwil... Usycham...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.