Tętent o świtaniu
Wrota się rozwarły szeroko,
gdy masztalerz z bata wystrzelił.
Gdy zwiastun rozpętanej burzy,
ciszę, hukiem kopyt przemielił.
Galopem rwą rumaki rżące,
tratując w biegu bruk rozgrzany.
Grzywy jak ogniste płomienie,
falują przez kurzu tumany.
Tabun przeleciał w siwym pyle,
tętent koni grzmiał długo jeszcze.
Tryskające spod kopyt iskry,
ślady zostawiały złowieszcze.
Na bezmiar łąki ukwieconej,
z rżeniem radosnym wreszcie wpadły.
Rundę honorową zrobiły,
i za ogrodzeniem przepadły.
A dzwońce dwa wiszą na niebie,
jak by zamarły wręcz w zachwycie.
Dopełniały piękno obrazu -
pędzących rumaków o świcie...
Komentarze (18)
O świcie tentent stał się pobudką
groźna burza z wichurą- a po burzy rozśpiewały się
ptaki. Przepięknie!!!
ładny wiersz:)