...
Kiedym Cię obaczył w tej chwili
pamiętnej
Wyglądałaś tak pięknie niczym majowy
poranek
Ilem razy wspominał o tej chwili
niezmiennej
Wielbiłem Cię czule niczym kochanek...
Moją księżniczką w kasztanowej koronie
Ty jesteś, obleczona w cynamonowe wonie
Za wzrokiem Twym bezwiednie podążam
Lecz zaczekaj, nie nadążam...
Dokąd spojrzenie swe ze mnie odwracasz?
Dlaczego tak smutno się w nim zatracasz?
Czym względy Twe nagle tak utracił?
Dlaczegom tak Cię, o Najdroższa
zasmucił...
Widzę jak odchodzisz w drogę sobie tylko
znaną
Nie odchodź! Zaczekaj! Krzyczę za Tobą
Lecz widzę, zostałem sam ze sobą
Przemierzasz nieustępliwie drogę sobie
obraną...
Czuję jak upadam twarzą na błotnistą
ziemię
Zimną i samotną jak księżyc na czarnym
niebie
Upadam przygnieciony ciężarem goryczy
A Bóg na swym tronie, mego bólu, nie
słyszy...
Wieczność jest jak jedna pełna tęsknoty
noc
Sekunda jest jak ogrzany Twoim ciepłem
koc
A ja między nimi zagubiony, spoglądam
pustym wzrokiem
Gdzieś poza te wymiary, by iść za Tobą
równym krokiem...
Powoli wstanę i z zimnych objęć samotności
się wydostanę
Pozbieram się i ślady Twe wpisane w moje
przeznaczenie
Na piasku pustyni nawet najodleglejszej
odnajdę
Takie Ci składam przyżeczenie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.