Wspomnienia
Z notatnika dziadka samotnika
W piątek 23. 12. 2010 po południu
na zieleni niema śniegu w grudniu
ciepło o tej porze w dzień i nocy
jak na święta Wielkanocy
Obok domu jodły buki, świerki i
leszczyny
na wigilię B N wyruszyłem w odwiedziny
tam gdzie będą miały uroczyste święta
leśne skrzaty i zwierzęta
Wziąłem wiązkę siana chleb opłatek
zboże jabłka kartkę z życzeniami na
dodatek
kamwid statyw aparaty do fotografowania
by uwiecznić miłość przyjaźń do
przetrwania
W zagajniku moc jeleni na polanie
pośród błyskotliwe urodziwe łanie
sarny z koziołkami lisy z borsukami
wiewióreczki orzesznice z rodzinami
na gałęziach sikoreczki sójki i gawrony
goście znani i nieznani z różnej strony
między nimi leśne kuny żbiki
z jarów i wąwozów okazałe dziki
Szkoda tylko że nie będzie domowników
lata
którzy odlatuję w ciepłe kraje świata
ich muzyki śpiewu tańców i widoku na
polanie
kiedy będzie wielka uczta świętowanie
Balowałem z przyjaciółmi jak w rodzinie
gdzie natura z czasem i tradycją ginie
pozostały ślady zatrzymania z przed 16
laty
przy zachodzie słońca kiedy zwiędły
kwiaty.
18.o2 2017 autor Wals
Komentarze (34)
Piękny i wzruszający wiersz...
Pozdrawiam milutko:)
smutne prawdziwe słowa pozdrawiam
Faktycznie pamiętam jak w wigilię na pasterce na
letnio szedłem. Chodzę dziennie do kościoła, taka
potrzeba, pasja i praca, ale takie rekordy pogodowe
uwielbiam i pamiętam. Pozdrawiam, fajny wiersz.
intrygujące wspomnienia, acz smutne:) pozdrawiam