24 godziny
Oczy otwieram
jak zwykle
dzień.
Odsłaniam zasłony
rozpraszam cień.
Kawa co rano
oddala sen.
Biegnę by zdążyć
wymijam Cię.
Nie patrzę co dalej
im bliżej jest koniec
tym lepiej
tym gorzej
rozbrzmiewa juz dzwonek.
Widzę lecz szybko oddalam się.
Pragnę byś wzrokiem stłamsił mnie.
Nic się nie dzieje
nostalgia stała
mąci mi w głowie
jakby bolała.
Żyję wciąż dalej
czas myśleć znów
Długopis pisze stos brudnych słów
i nie wiem czemu odczuwam luz..
Co zrobić gdy nie mam już po co czuć?
Wychodze i wracam,
Brnę dalej
Zatracam.
Chce zasnąć
nie mogę
już nie wiem co robię.
Obrazów, dźwięków i myśli sto
kręcąc się, wiercąc
przesypiam noc.
Budzę się rano
oczy otwieram
Wzrokiem po pustce wciąż sponiewieram.
wracaj.
Komentarze (4)
wiersz jak kartka z dnia, świetny obraz, pozdrawiam
ciepło :)
Nasunął mi się na myśl wiersz Lokomotywa...24 godz
niby tak mało a jednak wiele
Ciekawa forma - 24 godziny niby tak mało a tak dużo
pozdrawiam
Ładny wiersz. Ma w sobie to coś. Pozdrawiam