Absurd
Czekając na Twój znak...
wypalam się...
znikam.
Tyle wokół mnie światła...
dobra wylewającego
się z potoków słów...
Ale cóż z tego, jeżeli we mnie
jest...
C I S Z A.
...Powala każdym delikatnym
tchnieniem...
Absurd goni absurd,
ścigają się
nieustannie.
Czasami je widze,
pochłaniam
umysłem...
Wtedy ta
C I S Z A
zamiera.
Krew staje się długą kolczastą
tasiemką...
Powoli owijam się
bezsennsem
i nieistnieniem...
Oni tego nie widzą...
Idą za - ciszą.
Uciekają przed -
ciszą.
Pragną -
ciszy.
Gdybyś tylko
spojżał na mnie
jak wtedy,
zła cisza zniknełaby...
Wlalibyśmy w siebie
miłość...
Potoki dobra wezbrałyby
niemiłosiernie.
A wokół nas
Ś W I A T Ł O.
Pamiętaj, to Bóg sie do nas
uśmiecha.
Zostaniesz?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.