absurdalny wierszyk z nutką humoru
Dawno, dawno temu żył sobie Wacław chłop
Nie był zbyt mądry, raczej z niego młot.
Mieszkał na wsi z swoją żoną Bożeną
A na polu Wacław miał buraki..
Rolnik był z niego byle jaki
Życie płynęło, czas leciał, jak pociąg
towarowy
Bożena chodziła, co miesiąc do
„salonu odnowy”
A że to nic nie pomagało, Wacław
głodował.
Więc jadł buraki...
Rolnik był z niego byle jaki
Gdy nastała jesień, a przeminęło lato
Chłop pomyślał o akcji „poczytaj mi
tato”
Lecz czytać nie potrafił
Więc uprawiał buraki
Rolnik był z niego byle jaki
Bożena po kilku tygodniach się skarży
sąsiadce
„Wacław to prostak i cham. Będę
trzymać go w klatce”.
Ale chłop się z krat uwolnił
I dalej miał buraki
Rolnik byle z niego byle jaki
Skończyła się jesień, przyszła zima
Wacław krzyczy „ ja chcem
piwa”
Lecz Bożena ni ma
„piniądzów”.
Wacław więc sprzedał buraki
Kupił piwo i upił się dla draki.
Morał z tego opowiadania jest taki drogie
dzieci
Bądźcie grzeczne a Święty Mikołaj was
odwiedzi
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.