Adorator... /brachykolon/
Tak jak nikt, znał mój los
(znał od lat) kum Jan Trzos.
Szedł wciąż on, tam gdzie ja.
Był jak cień... Czy to gra?
Wszak on wie, gdzie mój dom,
i że syn zwie się Tom...
Po co więc szedł jak cień,
ba, - krok w krok; w noc i w dzień.
Wiem, że Jan był wciąż sam.
Tak, - był sam i bez dam...
A ja co mam mu dać?
W co ja mam z nim dziś grać?
Niech on wie, ten pan Trzos,
że choć czar dał mu los,
ja dlań wieść mam dziś złą...
Kończ już wasć, kończ z tą grą!
Gliwice 20.02.2023 r.
Komentarze (7)
Świetny :)
Świenty brachykolon,
wiem, że nie jest to łatwa forma,
a tutaj jak najbardziej udana.
Pozdrawiam serdecznie Broniu :)
Świetny wiersz w formie i treści!
Lekko i z poczuciem humoru.
Pozdrawiam serdecznie
I jakosc, i humor. +++ Swietny!
Klaniam sie Bereniko. :)
Podziwiam kunszt.
Bardzo ciekawie się czyta. Pozdrawiam ciepło.
Świetny brachykolon!
Pozdrawiam serdecznie :)